piątek, 12 grudnia 2014

"O północy w ciemnej ulicy spotkali się dwaj hipochondrycy"

     Do słów Ludwika Jerzego Kerna umieszczonych w tytule tego wpisu powrócę za chwilę, wiersz wybitnego poety zamieszczę na końcu, jako puentę dzisiejszych rozważań. Jednak uprasza się Szanownych Czytelników o niemajstrowanie przy bocznym pasku przewijania, będę się streszczać, jak zawsze zresztą, muszę się tylko rozprawić z mitami:)
  

      
zdjęcie ze strony
http://renatazarzycka.pl
Czy przewlekłe zdrowie jest zaraźliwe? Raczej nie, wciąż niestety bardziej jesteśmy podatni na choroby, na kampanie społeczne i reklamy. Mnie się udało zarazić zdrowiem w Akademii Witalności pl., o czym czasem wspominam tu i ówdzie o np.
TU. Nie znaczy to, bym wiodła jakiś specjalnie zdrowy tryb życia, do tego mi jeszcze daleko. Każdy ma swoje preferencje i choćby czyjś zdrowy styl i dieta wydawały się nie wiem jak słuszne, to całkowite wzorowanie się i to wbrew własnym upodobaniom uważam za błędne. Jak mówi poeta: różnimy się niezwykle podobnie, jednak diabeł tkwi w szczegółach i co do tych ostatnich, to najlepiej słuchać tylko siebie. Czy używać cukru trzcinowego czy w ogóle zrezygnować ze słodzideł? Czy używać soli i jakiej? To wszystko kwestia gustu i indywidualnych zapotrzebowań. I jeśli mowa o tkwiącym w szczegółach diable to można opatrzenie zrozumieć to przysłowie, jako chroniczne czepialstwo występujące na polskich forach. Jak czytam różne komentarze, to się aż czasem boję, tyle zajadłości i nienawiści jest w naszym narodzie, bo nawet przy najbardziej neutralnych treściach potrafią się szybko znaleźć jacyś np. zwolennicy soli i przeciwnicy cukru, tylko po to, by opluwać się wzajemnie, zapominając, że przecież jedno nie wyklucza drugiego, a post, do którego się odnoszą jest akurat o mleku. Moderatorzy polskich stron nie mogą się nudzić, stale muszą być w pogotowiu, by fora nie zamieniły się w hide park i to mało tematyczny. Dlatego, gdy się chcę dowiedzieć czegoś konkretniejszego, niż kondycja naszego społeczeństwa, wolę zaglądać na anglojęzyczne fora. 

       To, jakimi mitami na temat zdrowia karmią nas w mediach, jest niezwykle irytujące dla osób, które poznały prawdę na własnej skórze i przekonały się, że nie istnieje coś takiego, jak katar czy grypa, można bez nich żyć, nawet przebywając wśród rzeszy ludzi zagrypionych (np. w szkole)! Reklamy namawiają do kolejnych szczepień lub zakupu nowych leków na przeziębienie, a ludzie łykają te nowiny, zapominają, że rok temu, jak się zaszczepili to i tak chorowali na grypę (i to gorzej niż zwykle). Ale to była inna grypa, bo co roku powstają nowe odmiany wirusów, ale co roku mamy też ulepszone szczepionki, jak orzekła ma sąsiadka!
   Jak widać nowe szczepionki i nowe leki powstają tak szybko, że mogą konkurować pod tym względem z najszybciej rozwijającą się elektroniką. Najlepszy telewizor, telefon, tablet zakupiony 5 lat temu jest już przeżytkiem. Funkcje sprzętów już sprzed 3 lat prezentują się marnie w porównaniu z obecnymi telewizorami, smart-fonami, iPhonami itd. Bardzo droga zabawka typu PSP, zakupiona dziecku 4 lata temu na gwiazdkę dziś jest zabytkiem, nie opłaca się jej wystawiać na allegro. Nie nadążamy często za nowinkami elektronicznymi, no któż nie spotkał się z taką opinią: nie kupuj tego tabletu, niedługo będą o wiele lepsze, a ten przez ciebie upatrzony stanieje, więc może warto poczekać i przemyśleć sprawę ponownie. Skoro technika cyfrowa tak szybko  się rozwija, a farmacja w dziedzinie szczepień również, to czemu medycyna tak wolno? Czemu do tej pory nie wynaleziono leku na raka czy choćby na katar?! Czyżby naprawdę nie wynaleziono?! Prawda w tym temacie jest zatrważająca!
    No logiczne, że w myśl szybkiego postępu techniki cyfrowej, gadżety elektroniczne szybko się dezaktualizują, ale to jednak tak nie zagraża naszemu zdrowiu, tylko kieszeniom, nie jest to tak agresywny przemysł, jak farmaceutyczny, bo tylko ten ma monopol, może sam naprodukować sobie klientów!!! Czyli pacjentów. Nowości farmaceutyczne odbijają się i na zdrowiu naiwnych klientów, i na ich portfelach. Co roku stajemy się królikami doświadczalnymi nowych szczepień. Nie wspominając o pewnych niewinnych produktach, których reklamy radiowe, zawsze przywołują mi na myśl "Dzień świra", słynną scenę,  gdy bohater zniesmaczony siedzi przed TV, chce spokojnie zjeść kolację, lecz zmuszony jest stale lecieć pilotem po kanałach, bo nadawane tam reklamy psują mu apetyt, są dosyć obrzydliwe:) Ten  obraz z filmu, dziś nie jest już jaskrawym przerysowaniem, któż by spodziewał się po reżyserze takiego proroctwa,  obecnie w mediach mamy to samo! Nie wiem jak w TV (nie oglądam), ale w radio non stop  słyszę podczas jazdy autem o kulkach dopochwowych na mięśnie kegla, o intymnych infekcjach grzybiczych i bakteryjnych, których wcale nie trzeba rozpoznawać itp. Już na pewno wkrótce doczekamy się również słynnego antyprykatora w sprayu. No reklama dźwignią handlu, a w myśl starożytnej maksymy: pieniądze nie śmierdzą! Może ów antyprykator będzie w jakieś dyskretniejszej formie niż spray, no bo przecież mamy już tabletki na zimne stopy i ręce, reklamowane są też tabletki na nietolerancję mleka lub zespół niespokojnych nóg. Ja to z niecierpliwością wyczekuję leku na zespół zwisającej wargi lub wertykalnego pomarszczenia czoła,  na nieżyczliwość naszego społeczeństwa, o której to śmią pisać współcześni pisarze z D. Masłowską na czele.
Nie wszystko, co proponuje autorka Akademii przyjmuję bez zastrzeżeń, ale ma to dla niej akurat małe znaczenie, dla  mnie też:), bo o szczegóły sama potrafię się zatroszczyć, jeśli nie znajdę pasujących mi gotowców. Pamiętam dobrze moment, kiedy "przypadkowo", jakimś dobrym zrządzeniem losu trafiłam na stronę AW i po przeczytaniu paru artykułów, jakbym dostała obuchem w łeb, szczęka mi się nie domykała ze zdziwienia przez cały dzień, a następnego dnia popadłam w stan mało odkrywczych rozważań o absurdalności naszego świata i o jego zawiłościach i prostocie jednocześnie, mimo że już wtedy nie myłam zębów pastą z fluorem:) Takie osoby, jak Pani Marlena, autorka AW, jeszcze parę wieków temu spłonęłyby na stosie za szerzenie tak tajemnej wiedzy! Kuria farmaceutyczna położyłaby na niej łapę. Ale teraz, w dobie rozleniwienia i inercji, gdy ludzie czują się zwolnieni z odpowiedzialności za własne zdrowie, bo od tego jest przecież państwo, może ona spokojnie odkurzać dawne naukowe raporty z lat 70., przenosić je na grunt polski, bo naród mało czytaty jest i zdrowie nie jest tak zaraźliwe, jak reklamy i modne trendy. A wiem, o czym mówię i zaraz dam przykłady z mego  poletka. 
Jak powstają mity?
Gdy słyszymy opinie sformułowane, "że ktoś, gdzieś, kiedyś, to nie są one autorytatywne i nie wierzymy takim przekazom. Jednak gdy doda się choćby takie stwierdzenie: "Od dawna wiadomo, że..." lub jeszcze bardziej marketingowe: "Niemal wszyscy wiedzą, że...." to już więcej ludzi łyka haczyk i dalsza treść komunikatu staje się bardziej wiarygodna. A gdy w mediach chce się zdobyć posłuch dla jakiejś treści, to  najlepiej powołać się na badania naukowe i to prowadzone kiedyś w Ameryce przez bliżej niezidentyfikowanych amerykańskich naukowców. Musimy uważać na takie podstępne schematyczne sformułowania.

Strzeżmy się bliżej niezidentyfikowanym amerykańskich naukowców
Oto co ostatnio wymyślili rzecznicy szczepionek na grypę, by zwerbować klientów, oczywiście posłużyli się starym chwytem:

Według danych Światowej Organizacji Zdrowia w skali świata corocznie w czasie epidemii grypy na schorzenia górnych dróg oddechowych zapada 5-15% populacji, szacunkowa liczba ciężkich przypadków grypy może sięgać 3 do 5 milionów, a liczba zgonów (głównie w grupach zwiększonego ryzyka, jak osoby starsze i przewlekle chorzy) wynosi między 250 tys. a 500 tys. Zgodnie z danymi amerykańskimi corocznie na grypę zapada od 5% do 20% tamtejszej populacji, co było przyczyną od 55 tys. do 431 tys. hospitalizacji rocznie w latach 1979-2001 (średnio ok. 200 tys. rocznie). Amerykańskie władze sanitarne szacują, że w Stanach Zjednoczonych grypa wywołuje rocznie 36 tys. zgonów, cztery razy więcej niż AIDS i mniej więcej tyle samo co rak piersi, najczęstszy nowotwór kobiet.  http://grypa.mp.pl/lista/show.html?id=62646

Widzicie już te chwyty? Rzucili garść cyfr, bo te zawsze czynią każdą treść bardziej wiarygodną, więc powiało powagą. Tylko jakbyśmy chcieli sprawdzić te dane statystyczne, to nie ma gdzie, bo brak jakichkolwiek konkretnych nazw i miejsc. Bo niby, które amerykańskie władze sanitarne?! Stany są wielkie i każdy z nich ma swoje władze sanitarne, a może tu nie chodzi o Stany Zjednoczone, tylko o całą Amerykę lub choćby jej część Południową i cała ta sprawa dotyczyć może Brazylii, Ekwadoru i Chile? A wskazuje na to jeszcze jedna wielka, niezwykle pojemna, nazwa: Światowa Organizacja Zdrowia, na którą zawsze można się w razie potrzeby powołać, bez konsekwencji z jej strony. Dziwię się producentom tytoniu, że jeszcze na to nie wpadli:)
Kolejnym  mitem jest wyróżnianie na siłę dwóch osobnych chorób: grypy i przeziębienia, szukanie dla nich różnych symptomów, by nikt nie miał wątpliwości, bo na grypę są przecież szczepionki!;)
Uważny i przede wszystkim krytyczny czytelnik takich rewelacji szybko się zorientuje, że różnic tu jak na lekarstwo i jest to tylko żonglerka słowna. Na innej stronie znalazłam taką tabelę:  http://grypa.mp.pl/lista/show.html?id=62646

Objawy grypy
Objawy przeziębienia
- nagły początek
- gorączka >39°C(1-2 dni)
- dreszcze, ból głowy, stawów, mięśni
- osłabienie i rozbicie ogólne
- katar (nie zawsze)
- suchy kaszel (często)
- ból gardła
- powolny, łagodny początek
- zwykle stan podgorączkowy
- ból głowy (rzadko)
- osłabienie ogólne, uczucie zmęczenia
- zmniejszenie drożności nosa (często)
- kaszel (rzadko)

Zaraz nad tą tabelą, jak zajrzycie do źródła, możecie przeczytać asekuracyjne stwierdzenia:
"Gorączka może jednak nie wystąpić u osób w starszym wieku" 
i wiele z tych objawów przeziębienia może występować naprzemiennie:) Grypa charakteryzuje się suchym kaszlem, a przeziębienie tylko kaszlem, przy grypie może występować katar, a przy przeziębieniu zmniejszona drożność nosa!:) Cóż za elokwencja, jaki dar wymowy! Tylko przy przeziębieniu (na które nie ma szczepionki) też trzeba uważać, bo łatwo może ono przerodzić się w grypę, na którą warto się zaszczepić (po promocyjnej cenie). Więc jakby ktoś miał wątpliwości, na co jest chory, to łatwo stwierdzić. Jeśli się zaszczepił i mimo to zachorował, to jest to zwykłe przeziębienie, a jeśli jeszcze się nie zaszczepiłeś, to zrób to jak najprędzej, bo śmiertelność przy tej chorobie...jak donoszą Światowe Organizacje Zdrowia...!

Nie mam w domu telewizora, jednak moi rodzice mają i wcale  nie jest on tak bardzo przeterminowany, gdyż ojciec interesuje się nowinami techniki, ale farmaceutyczne niusy go nie obchodzą, nie choruje. Gorzej z mamą, ta ma odwrotnie. Stroni od komputera, woli czytać poradniki na temat zdrowia i święcie wierzy we wszelkie nowiny podawane w radio i TV. Zdaję sobie sprawę, że ludzie wychowani na tradycji, na radio i
telewizji trudniej przyjmują do wiadomości prawdy nieoficjalne, 
o których nie trąbi się w wymienionych mediach publicznych.
Jednak wciąż badam zjawisko inne. Moja mama ma żywy namacalny
przykład, z którego nie chce wyciągnąć wniosków. Fakt, że mnie, 
memu dziecku czy mężowi można nakichać prosto w nos, bo i tak się
nie zarazimy jakoś do niej nie przemawia. A przecież nie trzymamy
tego panaceum na grypę i inne takie tam zarazy w tajemnicy.
Zastanawiam się, czy może zbyt nachalnie głoszę im swe nowiny, ale chyba nie. Jednak jak tu siedzieć cicho, kiedy co najmniej dwa razy w miesiącu odbieram telefony z informacją o chorobie jednego dziecka siostry, potem drugiego przeziębionego dziecka siostry, potem samej siostry, babci, szwagra/ zięcia. "No bo Gosiu, - mówią mi - zupełnie nie zwracając uwagi na to, iż nas zawsze choroba omija- taki czas, gdzie się nie ruszysz, wszyscy kichają, smarkają, grypa panuje". No chyba powinnam się wstydzić, że tak się  spod tradycji wyłamuję.Tylko, że ma mama już nie używa słowa grypa, odkąd się zaszczepiła na grypę i odkąd jej nagadałam, że jest niepoważna, twierdząc, że dzięki temu będzie zdrowa. Teraz ona choruje tylko na przeziębienie! Dwa tygodnie temu chorowała na zimno w kościch i dreszcze, a trzy tygodnie temu na zapalenie gardła lub kaszel przeziębieniowy, tak wymiennie to nazywa:) I tak od paru miesięcy choruje ona non stop, odkąd się właśnie zaszczepiła, do czego nawet przed sobą się nie przyzna. A jak zadzwonię, to słyszę  tłumiony w słuchawce kaszel i korekcyjne odchrząkiwanie, by się nie wydało, że znów jest przeziębiona. Nie jesteśmy z innej gliny ulepieni, jednak moja rodzicielka woli słuchać swych autorytetów, niż siebie, czy mnie i chorować. Zaszczepiła się zgodnie z panującą modą i zaraz po szczepieniu do mnie zadzwoniła, nie z przekory, żeby mnie wkurzyć, a skąd! Tylko, żeby zadeklarować swą nową wiarę, pochwalić się, że już w tym roku żadne wirusy i bakterie jej nie dosięgną. No cóż mi pozostało, jak tylko skwapliwie stwierdzić, że sama się przekona i pobłogosławić rzecz dokonaną w myśl zasady: wiara czyni cuda i co się stało to się nie odstanie. Czyżby była słabej wiary, o nie. Jednak jak widać szczepionka na grypę, to nie placebo. Trudno spodziewać się cudu po konserwantach tam zawartych, typu metale ciężkie itd. (których i tak mamy wszędzie pod dostatkiem), one po prostu niszczą układ odpornościowy, napędzając tym samym koniunkturę farmaceutyczną.
      Trzeba być czujnym, by nie dać się zrobić w bambuko w dzisiejszym gąszczu informacji. W mass mediach pracują nie byle jakie rzesze psychologów, a w dziedzinie manipulacji opinią publiczną też wciąż powstają nowe techniki, te które przedstawiłam, to zapewne już WSZYSTKIM WIADOME starocie;)! Tak, uważajmy na takie sformułowania, jak wyżej podkreślone, ale nie popadajmy w bezmyślne hejterstwo. Jeśli coś nie szkodzi, a może pomóc, to dlaczego tego samemu nie sprawdzić? Co stoi na przeszkodzie, tym bardziej że kosztuje tyle co nic?
   Wiem, że się powtarzam, często powołując się na stronę Akademii Witalności, ale nie robię tego dla siebie ani owej witryny, choć uważam, że ukłon w tamtą stronę  zawsze się należy, czuję ogromną wdzięczność dla autorki, bo cóż cenniejszego nad zdrowie. Powtarzam tę mantrę dla swej rodziny, szeroko pojętej, bo i tej starszej, i nowej, tej całkiem internetowej:) Jak trafiłam po raz pierwszy na stronę AW, na niezwykle przystępnie napisane artykuły Pani Marleny, wyjaśniające bardzo szczegółowo rolę wit. C w systemie immunologicznym człowieka i w jakiej formie i dawkach ją stosować, by zadziała, to długo się nie zastanawiałam, stwierdziłam, że trzeba to wypróbować. Tym bardziej, że autorka rozdawała swą wiedzę za darmo, nie jest ona rzecznikiem żadnych firm, wręcz przeciwnie, jest wielką pogromczynią mitów. Nie miała wówczas internetowego sklepu, on powstał niedawno na prośbę czytelników, którzy, tak jak ja, kupowali sproszkowaną kilogramową wit. C i lecytynę na allegro u różnych sprzedawców i chcieli mieć pewność, co do certyfikatu lub zwyczajnie obawiali się o dostępność towaru w niedalekiej przyszłości. Spróbowałam więc i efekty przerosły me najśmielsze oczekiwania: ja, moje dziecko i mąż nie chorujemy od 3 lat. A to takie proste:)!
          Ja tu jeszcze wrócę, by skończyć pisać swój dytyramb, a tymczasem oddaję głos poecie, bo już się bardzo  niecierpliwi:)
północy
                         W ciemnej ulicy
    Spotkali się dwaj hipochondrycy.

- No i co, panie kolego?

Boli coś pana?
- Niestety, nie.
- Coś okropnego.

- Żeby chociaż ból głowy,

Angina, piasek nerkowy,
Zapalenie lub jakiś obrzęk...
A tu nic.
- No i niech pan sam powie,
Czy w takich warunkach człowiek
Może się, proszę pana, czuć dobrze?

Ja osobiście cierpię, gdy mi nic nie dolega,

Jestem wciąż podniecony,
Zdenerwowany i tak dalej, a kolega?

- Ja też, wie pan, spokojnie znieść podobnych rzeczy nie mogę.

Gdy mnie noga, na przykład, nie boli,
To martwię się zaraz o nogę.
Coś podejrzanego, znaczy,
I zaraz myślę sobie, jeśli pan pozwoli:
Może tej nogi w ogóle nie ma, skoro ona w ogóle nie boli?
I natychmiast spoglądam w dól,
Czy całą jeszcze mam nogę,
Czy może już tylko pół...

- Tak, tak,

Zdrową nogę powinno się czuć.
Niech w niej strzyka coś, niech w niej, proszę pana rwie.
Uroczy jest jedynie świat rwań, ćmień i kłóć,
Jak nic nie boli - to źle.
- To podejrzane, ooooch!
- To niebezpieczne, aaaach!

Nagle

Ktoś ich po główkach - trach!
Zachłysnęli się ze szczęścia hipochondrycy
I rozległ się hymn dziękczynny
O północy
W ciemnej ulicy:

"To lepsze niż rozweselający gaz,

Niż wszystkie opery na czele z Traviata i Tosco,
Jeszcze raz!
Jeszcze raz!
Jeszcze raz!
Tak nam bosko!"

Ludwik Jerzy Kern

wtorek, 9 grudnia 2014

Niezawodne ciasto drożdżowe

    Jest to jedyne ciasto, które zawsze mi się udaje i za którym tęsknimy, gdy się skończy, więc robię je już rutynowo. Jednak zanim drożdżówki zaczęły mi tak idealnie wychodzić, to z uporem maniaka ćwiczyłam przez pół roku lepsze lub gorsze zakalce, piekłam różne gnioty, mimo że ściśle trzymałam się zasad dotyczących ciast drożdżowych. Zupełnie nie wiem, dlaczego to drożdżowe wg tego właśnie przepisu wychodzi tak idealnie, a wg innych niekoniecznie. Być może ze względu na stosunkowo dużą ilość masła jest ono takie miękkie, puszyste i świetnie w obróbce, a ponadto długo zachowuje świeżość. a może to dzięki kurkumie lub jajku ubitemu osobno na kogel-mogel, nie wiem. Ale wiem, że jeśli jesteście fanami drożdżówek i zastosujecie się do podanych wskazówek i proporcji, to będziecie zachwyceni:)  
Dziś podam przepis na atrakcyjny świąteczny kołacz, ale jeśli ktoś nie jest wprawiony w obróbce cienkich placków drożdżowych, które lubią się odkształcać po rozwałkowaniu, to lepiej zrobić zawijany makowiec z dwóch grubszych placków lub po prostu bułeczki nadziewane tym, co lubicie. 

       
 O czym należy pamiętać przy drożdżowych ciastach:


  • zawsze przesiewamy mąkę, bo to napowietrza, lepiej ciasto rośnie, jest bardziej puszyste;
  • masło (lub inne tłuszcze) zawsze dodajemy na końcu, stopniowo, powoli wlewając do ciasta;
  • wszystkie produkty mają mieć temperaturę pokojową, więc uprzednio wyciągamy z lodówki, to co będzie nam potrzebne;
  • mleko lub woda na zaczyn ma być ciepła (ok.40 st.C), by nie zabić drożdży (jak nie parzy w palec, to jest ok;), to samo tyczy się rozpuszczonego masła.
  • Ciasto, wiadomo, wyrasta w ciepłej temperaturze (jednak nie wyższej niż 40), w spokoju i bez dostępu światła. Jeśli przykrywacie misę z ciastem do wyrośnięcia przezroczystą folią, to należy dodatkowo położyć na to ściereczkę i tak opatulone stawiamy w ciepłym miejscu. Zimą przy kaloryferze, piecu, kominku lub pod pierzyną, ale w piekarniku nie polecam, bo łatwo przegrzać i słabo wyrośnie lub wcale.
  • Im dłużej ciasto wyrabiamy, tym lepiej.
  • Czas wyrastania- ogólna zasada jest taka, że ciasto ma co najmniej podwoić swą objętość. Miska powinna więc być duża:) Przy temeraturze 23-35 st. C trwa to ok. godziny, w niższych tem. trochę dłużej. Jednak nie znaczy to, że możemy dowolnie długo zostawić ciasto bez wtrącania się. Jeśli po godzinie słabo wyrosło, to należy je chwilę pozagniatać i odstawić jeszcze na jakiś czas, ale nie dłużej niż godzinę, bo za bardzo przejdzie drożdżami i może mieć nienajlepszy posmak. 
  • Po wyrośnięciu ciasto odpowietrzamy poprzez zagniatanie lub rzucanie nim o blat:)
  • Jeśli za bardzo klei się do rąk to wyrabiamy je dłużej. Jeśli po wyrośnięciu nadal klei się do rąk, to ugniatamy jeszcze parę minut, a jak to nie pomoże, to nalewamy na dłonie odrobinę oliwy z oliwek i zagniatamy. Lecz nigdy nie dodajemy mąki po wyrobieniu ciasta i po wyrośnięciu tym bardziej, bo wyjdzie twarde i zbite. Nie polecam też podsypywać blatu mąką podczas wałkowania! Bo z reguły chcemy, by miało miekką skórkę. 
Mając na uwadze powyższe wskazówki 
możemy się brać do dzieła

 mąka pszenna -  500 g, najlepiej zmieszać zwykłą białą pól na pół                            z pełnoziarnistą, by było zdrowsze i mniej tuczące.

 kurkuma- pół łyżeczki 

 cukier waniliowy- łyżeczka
 jajko
 cukier brązowy- 0,5 szklanki  
 mleko- 1 szklanka 
 masło- 50 g
 cynamon-szczypta
 sólpłaska łyżeczka 
 drożdże30 g


Nadzienie: u mnie konfitura z płatków róży, biały ser ok. 70 g i słodziło do sera wedle gustu, dałam 3 łyżki syropu z agawy. Można przygotować bardziej profesjonalną masę serową, czyli ser zmielić z żótkiem i cukrem, następnie dodać bakalie albo któryś z placków przełożyć masą makową.


Z podanych składników otrzymamy dwa kołacze. Ja zrobiłam jeden, a resztę ciasta zostawiłam na bułeczki.


SPOSÓB WYKONANIA

1. Wyjmujemy z lodówki drożdże, jajko.
2. Przesiewamy mąkę.
3. Podgrzewamy w garnuszku szklankę mleka (u mnie kokosowe).
4. Robimy zaczyn: pół szklanki ciepłego mleka, łyżeczka cukru, łyżeczka mąki i drożdże mieszamy ze sobą aż do rozpuszczenia tych ostatnich. Odstawiamy pod przykryciem w ciepłe miejsce na ok. 10 min.          W tym czasie:

5. łączymy ze sobą suche składniki  w następującej kolejności:
D: mąka pszenna 500 g
O: kurkuma- pół łyżeczki ;
Z: cukier waniliowy- łyżeczka
M: cynamon-szczypta
W: płaska łyżeczka soli


6. Z jajka i cukru robimy kogielmogiel.

7. Masło rozpuszczamy.

8. Do naczynia miksującego lub do miski, jeśli ręcznie wszytko robimy, wsypać połączone suche składniki i parę razy zamieszać.

9. Dodać rozczyn- zamieszać delikatnie.

10. Dodać jajko ubite z cukrem.

11. Wyrabiać ciasto dodając stopniowo (tak po łyżeczce) rozpuszczone masłoJeśli wyrabiamy ciasto za pomocą robota kuchennego (co trwa ok. 3 min.), to po przełożeniu go do miski ugniatamy jeszcze chwilkę. 
12. Odstawiamy do wyrośnięcia i w tym czasie przygotowujemy nadzienie z sera.


13. Gdy ciasto podwoi swą objętość, wyrabiamy je ponownie jakieś 2 minuty. Można się nad nim pastwić na różne wymyślne sposoby, np. rwać, ugniatać, rzucać o stół, ono to lubi!

   14. Następnie formujemy z ciasta kulę i dzielimy ją na dwie nierówne części, tak, by ta nieco mniejsza została na bułeczki (można ją schować do lodówki i na drugi dzień sobie o niej przypomnieć). Tortownicę o średnicy ok. 30 cm wykładamy papierem do pieczenia lub silikonem.

15. Większą kulę dzielimy na 3 porcje i rozwałkowujemy trzy placki wielkości tortownicy. Gdy uformujemy pierwszy placek, wkładamy go do tortownicy, czasem trzeba ponaciągać lub dolepić jakieś fragmenty po włożeniu, bo ciasto jest bardzo sprężyste. Smarujemy konfiturą, jak nie macie różanej, to bardzo dobrze sprawdza się borówkowa. Następnie rozwałkowujemy drugi placek, nie musi być idealnie okrągły, bo to trudne przy tym cieście, przykrywamy nim poprzedni placek i pokrywamy cienką warstwą masy serowej (ok. pół cm sera, by za bardzo nie wychodził podczas skręcania), potem przykrywamy go trzecim plackiem. Nadzienia serowego nam pozostanie na bułki lub drugie ciasto.
Teraz chwila zmagań manualnych. 

 16.   Dzielimy nożem ten trzywarstwowy placek na 4 równe części, ale nie robimy krzyża przez całość. Środek ma pozostać nienacięty, jakieś 3 cm środka zostawiamy. Wkrótce zamieszczę dokładniejsze fotki. Następnie każdą z tych czterech części tniemy znów na pół i te powstałe 8 trójkątów też przepoławiamy. Mamy więc 16 kawałków. 

Łapiemy sąsiadujące ze sobą paski i delikatnie skręcamy w przeciwne sobie strony (wystarczą dwa skręcenia, by nie ryzykować oderwania ciasta), a potem końce zlepiamy ze sobą. Tak postępujemy z kolejnymi parami. 
 Na koniec posypujemy ciasto sezamem, smarujemy rozmąconym białkiem i zostawiamy do wyrośnięcia na czas nagrzania piekarnika, który włączamy właśnie w tym momencie, ustawiamy na 200 st.C. Pieczemy bez termoobiegu! 


W mym piekarniku ok. 25 minut się piekło. Trzeba sprawdzać. Ja mam w zwyczaju 5 min. przed końcem pieczenia wsadzać łapy do piekarnika, oczywiście odziane w rękawice i wypinam obejmę tortownicy. Cała operacja trwa nie więcej niż 3 sekundy, ale może być ryzykowna. Jeśli ktoś nie ma wprawy, np. w chodzeniu po rozżarzonych węglach:,) to lepiej mocniej przypiec ciasto niż własną skórę podczas demontażu obejmy w takiej temperaturze. A chodzi mi o to, by wilgoć z sera szybciej odparowała i boki się przyrumieniły, a w obejmie trwa to o wiele dłużej, przez co góra mi się nieraz trochę przypala, a dół nie zdąży, co nie znaczy, że jest niedopieczony. Ale ja lubię mocno przypieczone i z każdej strony, a są to pozostałości z mego poprzedniego życia jako czarownicy oraz atawizm z wczesnego dzieciństwa, kiedy to igrałam czasem z ogniem:)



niedziela, 7 grudnia 2014

Kreatywni inaczej ad sens

   Dziś przyszedł do mnie pan Żal Zwyczajny, odziany w bardzo prozaiczny szal pt. "AdSense". Więc wpisu o śmiesznych prezentach na Mikołaja nie będzie i przepisu na puszyste bułeczki z różą też nie:( Niby prozaiczny ten Żal, bo  nie chodzi o jakiś szerszy kontekst egzystencjalny, o zwątpienie w sens życia, jeszcze nie, ale na to przyjdzie pora, jak zapowiedział:) Chodzi o zwykłe reklamy kontekstowe,  o nieuczciwość firmy zwanej Google. Jednak od doświadczenia nieuczciwości Google AdSense do smutnych wniosków na temat sensu ludzkiej egzystencji droga wcale nie jest daleka.

Bo oto autorka tego bloga radośnie sobie ostatnio założyła, że w końcu pogodzi przyjemne z pożytecznym, czyli tworzenie bloga =przyjemne i zarabianie= pożyteczne, że w końcu, jak zasiądzie do kompa, to niekoniecznie kosztem swej pracy zawodowej lub obowiązków domowych leżących odłogiem. Nie, ona sobie szczytnie wymyśliła, że teraz po wejściu na bloga swego będzie miała swe: Być i mieć, bo taką szansę dają ponoć reklamy kontekstowe. Oczywiście fantastką to ona nie jest, ani pracoholiczką, o czym pisała w poście o internetowym zarabianiu sporych pieniędzy, więc owo Być- znaczy w tym kontekście: być może w niedalekiej przyszłości się wyrobię, ale już jestem czasami, a "mieć": to mieć choć na skromne doładowanie telefonu i wymówkę w domu, by nie przeszkadzać, kolację sobie samemu zrobić i mi też i posprzątać, bo ona pracuje.
   Zanim uaktywniono mi konto zarobkowe w Google Adsense, skrupulatnie przejrzałam regulaminy, pamiętając niegdysiejsze doświadczenia z brawurowymi umowami oszukańczej PTS SA, gdzie mnóstwo ludzi popadło w poważne tarapaty nie doczytawszy do końca drobnych druczków, mnie się akurat udało, w porę zapobiegłam, a to dzięki internautom opisującym swe zmagania z tymi mafiozami. Oto Polska właśnie: aż włos się jeży, jak można z powodzeniem w świetle prawa uprawiać taką gangsterkę.  Więc od tamtej pory czytam uważnie wszystkie umowy i regulaminy, w które mam wejść. Regulamin AdSense jest olbrzymi, sporo czasu mi zabrał i jest obwarowany mnóstwem nieścisłości oraz absurdów, jak w w Alicji w Krainie Czarów. Jednak wydawcom- czyli autorom witryn, nie grożą żadne konsekwencje finansowe w przypadku odstąpienia od emisji reklam, bo zleceniodawca-zespół google- w każdej chwili może zawiesić mu konto, by wstrzymać wypłatę nagromadzonych tam finansów bez podania przyczyny. Jakoś za bardzo się tymi punktami regulaminu nie przejmowałam, zakładając naiwnie, że skoro działam uczciwie, to po co mieliby mnie banować, jaki interes miałaby w tym taka potężna korporacja?
     Patrzyłam początkowo jak urzeczona, gdy w końcu na mym koncie zarobkowym AdSense zaczęły pojawiać się pierwsze cyferki. I co z tego, ze były to grosze, ale motywowały mnie do częstszego pisania. Później cyferki  pojawiały się rzadziej, więc pozostało mi radośnie tworzyć. Trwało to jakieś dwa miesiące, kiedy grosze skumulowały się w dziesiątki złotych! Dokładnie w 52 zł. No mogłam zaszaleć i myśleć o wykupieniu domeny;) Jednak dałam się podpuścić, bo kodu pin umożliwiającego przelew wygenerowanych zarobków się nie doczekałam, zamiast tego otrzymałam informację o zawieszeniu mojego konta w AdSense z bliżej niewyjaśnionych powodów. Gdy zaczęłam dociekać, co jest grane, dowiedziałam się, że AdSense dba o ekologię. Czyżby moja witryna była nieekologiczna, przecież o zdrowiu jest?! Oto co mi napisali: 
"Witamy,
Chcemy, aby nasze programy reklamowe składały się na sieciowy ekosystem, z którego korzyści mogą czerpać zarówno wydawcy, jak i reklamodawcy oraz użytkownicy. Dlatego czasem musimy podejmować działania przeciwko kontom, których aktywność względem użytkowników lub reklamodawców może skutkować negatywnym postrzeganiem tego ekosystemu".
Szczegółowych powodów zawieszenia konta, też mi nie podano, bo to jest objęte tajemnicą!?
"Ilość danych, jakie możemy udostępnić na temat wykrytego naruszenia zasad, jest ograniczona. Rozumiemy, że możesz chcieć uzyskać więcej informacji o aktywności na Twoim koncie. Nie możemy jednak ujawnić więcej szczegółów ze względu na bezpieczeństwo naszych zastrzeżonych systemów wykrywania".

 Zastanawiam się, czy to jakaś kpina. No jak w "Procesie" Franca Kafki. Przeszukałam fora i jeszcze bardziej powiało smutkiem oraz absurdem. Bo oto mnóstwo osób zostało nabitych w butelkę i to gorzej niż ja, przytoczę wypowiedź z forum: 

"Po trzech miesiącach zarabiania na adsensie zablokowali mi go, za rzekome nieprawidłowe kliknięcia. Ani ja nie klikałem w reklamy ani nie namawiałem nikogo na kliknięcia - ja osobiście mam adblocka więc nawet mi się niewyświetlają reklamy.
Po dwóch miesiącach na koncie miałem niecałe 15 zł i trochę ponad 40 kliknięć (42-46 nie pamiętam dokładnie) skuteczność wynosiła od 4-6% w zależności od miesiąca. Oczywiście odwołałem się bo słyszałem że bot google jest bardzo wrażliwy i mógł przez pomyłkę mnie zablokować. Niestety ich decyzja jest nieodwołalna.

Nie wiem teraz co jest gorsze: To że jestem niewinny czy to że teraz nawet drugiego konta nie ma co zakładać bo mi go zablokują przez to pierwsze... Czuje się oszukany i zniesławiony - uznali mnie za oszusta co bardzo mnie dotknęło bo prowadzę uczciwe życie i sam nie lubię naciągaczy i oszustów.
P.S.: Nawet ostrzeżenia nie raczyli wysłać z jakąś informacją jak ewentualnej nieprawidłowości zaradzić, z dnia na dzień zablokowali bez podania najmniejszych szczegółów".
Ja swego bloga mam krótko, a wyobrażam sobie, jakie flustracje może wywołać, takie beztroskie postępowanie google AdSense wobec wieloletnich blogerów! Spośród wielu gorzkich tekstów forumowiczów wybrałam taki łagodniejszy, mniej ostry w słowach:
   "Konto zablokowane i brak kontaktu z firmą. Po wielu latach od zablokowania zakładam sobie konto youtube i nie mogę zarabiać z powodu jakiegoś starego zablokowanego konta AdSense o którym dawno zapomniałem. W formularzu pytają o jakieś witryny o których nie mam pojęcia bo bez zalogowania nie przypomnę sobie co tam wpisałem. A więc żeby odblokować konto muszę się zalogować. A zalogować się nie mogę bo konto zablokowane. Totalna paranoja i pełen surrealizm. Korporacja traktuje klienta jak szmatę zapętlając zawiłe formularze i zadając pytania na które nie ma odpowiedzi. Za jakiś błąd automatu sprawdzającego człowiek jest skasowany do końca życia. Trafia do wirtualnego obozu stalinowskiego na Kołymie bez prawa łaski. Żeby opuścić więzienie trzeba napisać odwołanie. Ale odwołania przyjmują tylko od ludzi wolnych. Ludzie znienawidzą Google za taką monopolistyczną arogancję i taktowanie ludzi jak przestępców i idiotów bez prawa do kontaktu bez możliwości wyjaśnienia sprawy."

  Chciałabym ocalić od zapomnienia i błędów robotów,  jeszcze jedną, bardzo według mnie wartościową wypowiedź, pana Mariusza Sieprawskiego:

Czytałem też artykuł, jak google filtruje nieprawidłowe kliknięcia i to mnie trochę uspokoiło bo widziałem znikające kwoty z mojego konta uznałem więc że nieprawidłowe kliknięcia są filtrowane i miałem nadzieję na informację od google jeśli coś byłoby nie tak, jednak zamiast takiej informacji moje konto zostało zablokowane za nieprawidłową aktywność. 
Czy jest mi przykro ? 
Tak, bo spodziewałem się jakiejś informacji lub ostrzeżenia albo wsparcia, w końcu minęło kilka lat od kiedy jestem w programie. Sam w reklamy nie klikałem, mam też stałe IP swojego komputera, więc chyba byłoby to oczywiste. Moje konto nie generowało zawrotnych zysków, generalnie sam wydałem więcej na promocję swoich stron, niż wygenerowało konto AdSense. Prawda jest taka, że spodziewałem się pomocy a dostałem kopniaka. Widziałem, że coś jest nie tak i próbowałem dociec co. Jednak po namyśle obawiam się, że mogła to być konkurencja. Moje domysły łącze z szybkim wyczerpywaniem budżetu dziennego z konta Adwords poprzez puste wejścia i wyjścia, dlatego lekko zmieniłem strategię reklam, jednak nie udało mi się zapobiec utracie konta AdSense.
Napisałem też odwołanie, niestety obawiam się że za szybko i nie wiem czy dobrze zrobiłem, liczę jedynie na sprawiedliwy osąd. Nie wiele jeszcze wiem o logach na moich stronach, o które proszono mnie w formularzu, było ich mnóstwo a formularz zbyt mały by wszystkie zamieścić lepiej byłoby wysłać plik.
Nie chcę stracić mojego konta dla 40 euro z ostatnich 15 dni. Mam inne dochody, a dzięki AdSense mogłem pomagać takim ludziom jak wspomniany powyżej korepetytor i jednocześnie powiększać swoje portfolio. 
Dochód z AdSense był dla mnie motywujący jednak niewielki ten co właśnie się składał chciałem przeznaczyć na wsparcie kampanii Adwords moich witryn a także na utrzymanie serwera. 
Nawiązując do mojej wcześniejszej wypowiedzi oraz innego forumowicza, któremu wyłączono konto, to jak pisałem wcześniej jest mi bardzo przykro z tego jak Firma Google podchodzi do ludzi z którymi współpracuje. Uważam, że jeśli ktoś posiada konto adsense przez kilka lat i zawsze wszystko było w porządku, to nawet jeśli okazałoby się, że w którymś momencie coś wskazuje na to, że na jego koncie są łamane zasady lub jest podejrzana aktywność, to sam fakt, że jest to kilkuletni klient, powinien wpływać na sposób, w jaki Firma Google z posiadaczem takiego konta koresponduje i w jaki sposób go traktuje.
   Fakt, że nie ma  możliwości kontaktu z firmą po tylu latach wspólnego działania, oraz sposób w jaki podjęto decyzję w Google, że dane konto zostaje zamknięte w dodatku brak jakiegokolwiek ostrzeżenia i wyjaśnienia, pozostawia wiele do myślenia.
Uważam że nikt nie ma znaczenia dla tej firmy, żaden użytkownik, to jest tak wielka korporacja, że nie robi jej różnicy tysiąc czy sto tysięcy użytkowników mniej czy więcej. Wszyscy traktowani są tak samo, bez wyjątków, czyli oschle, automatycznie i przedmiotowo......
Skoro coś było nie tak, to dlaczego zostało zablokowane dopiero po osiągnięciu progu 70 euro, a nie wcześniej. W mailu od AdSense nie ma nic, z czego mógłbym wywnioskować jaki jest powód blokady konta".
Pan Mariusz, podobnie jak ja, nie ma szans, na kulturalne potraktowanie. Aby napisać odwołanie w sprawie odwieszenia konta, trzeba wiedzieć masę rzeczy, które widoczne są dopiero po zalogowaniu, a zalogować się nie można bez przywrócenia konta! To błędne koło jest wymyślone po to, by większość zawieszonych do końca życia nie mogła swego konta przywrócić.
   Szkoda, że nie ma firm konkurencyjnych, wtedy wiele by się zmieniło. Nie rozumiem takiego podejścia, nawet jeśli ma się monopol na pewien produkt, powinno się szanować klienta i prowadzić jakąś konwersację, tymczasem Zespół Google ma  nie lada tupet: 
"Po tym jak bez uprzedzenia i możliwości kontaktu z kimkolwiek, wyłączają mi konto, automat wysyła mi kolejną ankietę do wypełnienia, w której proszą mnie o jej wypełnienie w trosce o poprawienie jakości usług..."

 Gdzie tu w ogóle jest SENS?!
  Przecież tu dochodzi do paranoi, w której reklamodawcy też tracą na takim Adsensie! Gdyż google tak restrykcyjnie traktuje nieprawidłowe kliknięcia, że lepiej prosić, by goście blogowi przypadkiem nie interesowali się reklamami i najlepiej założyli sobie Adblocka. Bo oto pewnego razu, gdy byłam u swego teścia i pokazywałam mu swego bloga, musiałam wykazać się refleksem. Ponieważ był on bardziej zainteresowany reklamą maszyn rolniczych niż moim artykułem i odciągnęłam jego rękę kierującą się spiesznie już w stronę bocznego paska na interesującą go reklamę. No co ja na to poradzę, że mego teścia rolnika, bardziej niż me wpisy, interesują ciągniki. Pomna tego, że kontrola google jest przeogromna, wolałam chuchać na zimne, wytłumaczyłam mu, że nieważne, że to jest jego komputer i że mieszka 100 km ode mnie, bo w googlach sprawdzają powiązania, a ja nieraz logowalam się na jego komputerze na swą pocztę. Patrzył na mnie z powątpiewaniem, a raczej z ironiczną wyrozumiałością, jak na dziewczynkę tworzącą spiskowe teorie, no jak na Michel z ruchu oporu, no i stracił nieco zainteresowanie jakimkolwiek klikaniem, no w ogóle mym blogiem, by mnie nie stresować:)

 W kategorii wysiudanych z konta są też bardzo dobrze prosperujące blogi, sytuujące się na pierwszych miejscach w wyszukiwarce. I reklamodawcy powinni się temu przyjrzeć, bo AdSense, to sztuka dla sztuki. Jak widać na powyższych przykładach. Przecież nikt z tych pracowników (a może robotów) nie pofatyguje się, by sprawdzić zasadnosć zawieszenia konta, nawet najbardziej poczytnych witryn! Po co sprawdzać nieprawidłowe kliknięcia, czy są one z winy nieuczciwej konkurencji, czy jakichś innych błędów systemowych w ogóle z klikaniem w reklamy niezwiązanych, bo skoro ktoś ma duży ruch na stronie i duże zarobki, to można zaoszczędzić, zamiast mu je wypłacać. Po co bawić się w jakieś wyjaśniania. A traci na tym jedynie wydawca i reklamodawca. Mój żal nie jest znowu tak wielki, bo dopiero zaczęłam swą blogową przygodę i mam jeszcze nieduży ruch na stronie i malutkie zarobki z tytułu reklam. Chciałam jednak przestrzec wszystkich mających do czynienia z systemem AdSense, należy przygotować się na rozczarowania, bo nikt nie zna dnia i godziny, kiedy go wyłączą. Tak jakoś niechcący górnolotnie mi się sformułowało, a miało być prozaicznie, więc będzie.
Wiecie co, jak tak poczytałam o tych sposobach działania zespołu google AdSense,  to podejrzewam, że pracują tam jakieś młokosy chcące się wykazać. Owi sędziowie są tak nadgorliwi, gdyż mają płacone od ilości zawieszonych kont i niedopuszczenia do wypłaty. A może mi się wydaje, że ktoś tam pracuje? Może za tym wszystkim nie stoi żaden człowiek, tylko zespół robotów?
                                  Można już zacząć się bać?
I na prawdę zaczęłam podejrzliwie się rozglądać, czy oby ten wpis zaraz nie zniknie, nie zostanie wykasowany, zawieszony, zainfekowany błędami robota wraz całym blogiem. Tym bardziej, że przeczytałam na forum taką ważną wskazówkę: Google może wyłączyć wasze konta kiedy chce i nie musi podawać przyczyny i nie będzie ponosić żadnej odpowiedzialności, więc jeśli korzystacie z dysku (chmury), podpięliście inne konta e-mail do konta w Google, Macie pełny kalendarz i kontakty z telefonów zapisane też na tym koncie to lepiej przemyślcie backup aby "nie obudzić się z ręką w nocniku". W każdym momencie możecie zostać odłączeni i nikt nie odpowie za utratę waszych danych..."
A na koniec bardziej dosadne i siejące postrach spostrzeżenia:
"Ale Google mści się nie wiadomo za co dożywotnio. Nie można zacząć od nowa. Traktują człowieka jak martwego śmiecia. Co więcej po wykupieniu Youtube użytkownicy tego serwisu automatycznie też są wykluczeni z zarabiania jeżeli przed laty mieli blokadę AdSense. Jeżeli Google wykupi TVN to nie pozwoli go oglądać w zemście. Jeżeli wykupi pół internetu to zabroni dostępu. Jeżeli wykupi elektrownię to odetnie prąd. To podła firma nie licząca się z ludźmi". Właśnie na takie emocje będzie wkrótce miała monopol ta firma. Ale szkoda naszego zdrowia, wszystko ma dwie strony i nie ma co się angażować w jakieś adsensy googlowe.
Żal jest gorzki, należy do przemiany Ognia, dlatego chcąc się z nim rozprawić, należy się wspomóc kuchnią 5 przemian:) ograniczyć gorzkie smaki: czyli kawę, czarną herbatę, brukselkę, rukolę, cykorię itp. A uraczyć się należy słodkimi produktami z przemiany Ziemi (byle nie cukrem), np. daktylami, rodzynkami, orzechami, a z dań polecam naleśniki z syropem klonowym, które chyba zaraz zrobię, by mieć energię na podanie obiecanych przepisów na chlebek i bułeczki.
Dieta dietą, ale w skrajnych przypadkach żalu można się wspomóc zimnym prysznicem, czego sobie jednak dziś nie zaserwuję, ale jest to bardzo skuteczna metoda:)



Źródła:
https://productforums.google.com/forum/?hl=pl#!category-topic/adsense-pl/dezaktywowane-konta/0pq-DApny-c