czwartek, 27 listopada 2014

Energia smaków - czyli ściąga z TMC

 

   Czy też macie wrażenie, że świat kręci się coraz szybciej? Nasze ciała nie są ze stali, choć w drodze ewolucji, gdy nie przystopujemy, nabierzemy może kształtów bardziej aerodynamicznych, by nic nie spowalniało nas na zakrętach. Życie biegnie tak szybko, że nawet jak osiągniemy sukces, to raczej nie mamy czasu się nim nacieszyć. Za długo pracujemy na najwyższych obrotach, zbyt mało odpoczywamy. Czy wiecie, że do osiągnięcia radości niezbędna jest równowaga energetyczna? Chodzi oczywiście o tę długoterminową radość, niezależną od okoliczności zewnętrznych, a nie o tą uwarunkowaną takimi czynnikami, jak ładna pogoda czy zjedzenie dobrego obiadu lub wypicie drinka.
     W tym wpisie chciałabym podzielić się wiadomościami przydatnymi do utrzymania ciała w harmonii i równowadze energetycznej, co  określane jest mianem zdrowia. Wschodnia medycyna, szczególnie tradycyjna medycyna chińska, podobnie jak dawna medycyna europejska opiera się na niezmiennych prawach kosmicznych.  "Żyjący przed wiekami wielcy lekarze, jak np. Hipokrates, Awicenna czy Paracelsus, leczyli skutecznie wykorzystując znajomość pięciu przemian, klasyfikując jedzenie w zależności od różnych rodzajów energii. Hipokrates napisał wiele dzieł, spośród których cztery  mówią tylko o pożywieniu. Wszystkie zioła, wszystkie rodzaje jarzyn, które są w nich przedstawione, są sklasyfikowane w kategoriach czterech natur energii:
1) jako wywołujące gorąco,
2) rozgrzewające,
3) ochładzające,
4) wywołujące zimno.*
      Wschodnia medycyna stanowi system oparty na prostych zależnościach, które należy zawsze uwzględniać. Pięć przemian żywiołów zwanych: Drzewo-Ogień-Ziemia-Woda przekłada się na pięć smaków: kwaśny-gorzki-słodki-słony, a każdy z nich ma charakterystyczny sposób oddziaływania na ciało, a przy tym istotne są tu jeszcze pory roku.Te poglądy nie są więc czymś egzotycznym, tylko wiedza ta została w naszej tradycji popadła w zapomnienie. Ale właśnie zobaczyłam, że z tego zapomnienia zostaje wydobywana, że o równowadze przypomina się już w gimnazjum, bo oto me dziecko wręczyło mi swą książkę do historii, bym go przepytała, a tam akurat przytoczone były słowa Arystotelesa o zachowaniu umiarkowania podczas jedzenia. Przy okazji mój syn doznał olśnienia, bardzo przemówił do niego Sokrates, bo oczywiście wziął sobie do serca słynną dewizę: "wiem, że nic nie wiem", junior tak się rozczulił się nad swą niewiedzą prowadzącą w prostej linii do mądrości, że czuł się zwolniony z dalszej nauki, tym bardziej że po przeczytaniu innej strony z podręcznika zadeklarował swe poglądy na życie jako hedonistyczne, a nawet stwierdził, że jest epikurejczykiem, co podejrzewałam już od dawna, lecz starałam się zachować stoicki spokój:)

Leczenie poprzez jedzenie czy przez głodówkę?

     Czy wiecie, że, to co wkładamy do ust ma podstawowe znaczenie najpierw dla naszego zdrowia psychicznego, potem fizycznego? No któż by nie wiedział, szczególnie, jeśli chodzi o to ostatnie, ale czy wdrażamy tę wiedzę w życie? A jeśli tak, to jak? Warto przypomnieć sobie prawdy nie zawsze tak oczywiste.
 
 Gdy nie mamy czasu i jemy byle co, byle szybko, to lepiej nie jeść w ogóle, lepiej zrobić sobie głodówkę, bo jest bardzo zdrowa i ekonomiczna, ile przy tym pieniędzy zaoszczędzimy. Jedzenie nie jest nam tak niezbędne do życia, jak tlen, dorosły człowiek może nie jeść przez ok. miesiąc i funkcjonować na pełnych obrotach. Prawidłowo przeprowadzona głodówka jest najlepszym sposobem na odnowę biologiczną organizmu. Organizm pozbywa się wszelkich toksyn nagromadzonych przez lata, począwszy od niechcianego tłuszczu, a na komórkach rakowych skończywszy. W ten sposób można wyleczyć wiele przewlekłych chorób. Ci, którzy przeprowadzili głodówkę, wiedzą, jak wyostrza się wówczas umysł (apetyt też:), ale tylko przez pierwsze 3 dni, potem głód znika), jak niezwykle podnosi się wtedy poziom intelektualny. Oczywiście nie każdy może głodówkę stosować, przy niektórych schorzeniach jest ona przeciwwskazana i wiadomo nie wolno jej stosować u dzieci, osób starszych, o kobietach ciężarnych nie wspominając. A pora roku jest tu również bardzo ważna, nigdy nie należy stosować głodówki jesienią, najlepiej wiosną i wczesnym latem. Jeśli interesuje was taka właśnie forma leczenia, to trzeba koniecznie dowiedzieć się na ten temat więcej, zanim otworzycie lodówkę i stwierdzicie, że wieje pustką, że nie macie czasu na zakupy, a tym bardziej na gotowanie i może właśnie to jest ten dzień, by rozpocząć post. Głodówki nie można zacząć z dnia na dzień, trzeba się do niej odpowiednio przygotować i to z minimum tygodniowym wyprzedzeniem. Ja jednak wolę leczenie poprzez jedzenie, choćby tego jedzenia miało być jak na lekarstwo. Ale stosując w odżywianiu  5 przemian chińskiej medycyny nie musimy liczyć kalorii, jest to tak zrównoważone jedzenie, że jeśli ściśle trzymamy się zasad chińskiej czy indyjskiej kuchni, gdzie mięsa spożywa się bardzo mało, to możemy jeść bez limitu i obaw, że przytyjemy.
    Aby jedzenie mogło pełnić leczniczą rolę, ma być nie tylko pożywne, ale smaczne. O czym często zapominają dorośli przymuszając swe dzieci do potraw, których te nie lubią i zamiast zdrowia na talerzu mamy stres np. w postaci przysłowiowego już szpinaku, a przecież w przyrodzie jest tyle zamienników, w tym przypadku np. orzechy laskowe, szparagi, brokuły itp. Uważam, że organizm dziecka wie, czego chce i sam potrafi upomnieć się o swoje. Przypomniała mi się jedna dziewczynka, która mając za zadanie w zeszycie ćwiczeń do j. polskiego napisać swe ulubione potrawy, na pierwszym miejscu wymieniła właśnie szpinak. Potem dowiedziałam się, że była ona chora na białaczkę, pokonała tę chorobę.  Przypomniałam sobie jeszcze parę innych tego typu historii, ale jak nie przystopuję tych wspomnień to nie prędko dojdę w tym wpisie do przemian energii smaków figurującej w temacie. Ale mamy jesień, a taki właśnie dygresyjny nastrój to typowe o tej porze roku. Im na dworze bardziej ponuro, tym bardziej człowiek zatapia się w sobie. Jesień to czas, w którym przyroda się kurczy i kieruje swą energię w dół i do środka. 
         W teorii 5 przemian jesień związana jest ze smakiem ostrym i z żywiołem Metalu. Ostry smak działa rozpraszająco i aktywizująco, jego cechą charakterystyczną jest poruszanie zastojów w organizmie. Podział smaków ze względu na ruch energii, to olbrzymi temat i dla lepszego zrozumienia najpierw należy poznać fizyczne skutki działania smaków. Tak więc:
Kwaśny - należy do żywiołu Drewna związany jest z wątrobą i pęcherzykiem żółciowym. ma charakter ściągający, wywołuje skurcz. Na przykład jeśli pacjent silnie się poci, to za pomocą pożywienia o tym smaku można zatrzymać płyny w organizmie, to samo dotyczy biegunki. Warto uwzględniać tę wiedzę będąc w ciepłych krajach lub też przebywając długo w miejscach gorących. Toteż w Egipcie króluje herbata z hibiskusa;
Gorzki - należy do żywiołu Ognia; związany jest z sercem, jelitem cienkim, systemem krążenia krwi oraz układem energetycznym ciała zwanym “potrójnym ogrzewaczem”. Smak gorzki osusza. Terapię opartą na gorzkim smaku stosujemy w przypadku gromadzenia się wilgoci w ciele. Na przykład, gdy pacjent ma nadmiar białego (nie żółtego!) śluzu w płucach lub oskrzelach, wtedy gotowana przez chwilę kawa jest bardzo dobrym lekiem. W ten sposób można też wyjaśnić, dlaczego kawa z rana lub papieros należące do ruchu Ognia aktywizują  perystaltykę jelit (jelito grube - ruch metalu). Zachodzi wtedy pobudzenie czynności jelita grubego poprzez rozgrzanie i osuszenie wilgoci, której przejawem jest biały śluz. Tak wykorzystuje się terapeutyczne oddziaływanie pięciu przemian według układu kontrolnego. Żywioł ognia kontroluje żywioł metalu (tu: osusza płuca, jelita i aktywizuje).
Słodki - należy do żywiołu Ziemi; związany jest z żołądkiem i śledzioną wraz z trzustką. Pojawia się tu od razu pytanie, dlaczego smak ten jest tak popularny, czemu ludzie tak lubią słodycze? Tradycje wschodnie wyjaśniają to bardzo prosto: żywioł ziemi jest żywiołem centralnym, a więc punktem odniesienia dla wszystkiego. Żywioł ziemi daje możliwość - podstawę budowania, tworzenia substancji i energii, co nie znaczy, że musi dominować, ale zawsze jest on w jakiś sposób istotny. Całe przygotowywanie jedzenia ma na celu doprowadzenie do punktu wielkiego zrównoważenia. Tak więc, chińskie stwierdzenie: “gotuję ziemię” oznacza: “po jedzeniu jestem w pełni zaspokojony”. Jest to bardzo ważny objaw. Gdy po jedzeniu pojawia się ochota na coś słodkiego, na alkohol lub coś innego, oznacza to, że pożywienie nie było zrównoważone.
   Pierwszym działaniem słodyczy jest wzmacnianie. Najpierw konieczne jest jednak wyjaśnienie, co rozumie się pod pojęciem “słodki”. Chodzi przede wszystkim o gotowane ziarna zbóż, które stanowić powinny około 50% całości pożywienia. Właśnie taki sens ma chińskie twierdzenie o wzmacniającym działaniu smaku słodkiego. Oznacza to dostarczanie ciału czi, czyli energii życiowej oraz harmonizowanie ciała i umysłu. Słodycz nie ma natomiast nic wspólnego z białym rafinowanym cukrem, który z punktu widzenia chińskiej medycyny zaliczyć raczej trzeba do trucizn.
Ostry - należy do żywiołu Metalu; związany jest z płucami i jelitem grubym. Potrawy, zioła o smaku ostrym mają działanie otwierające. Stosuje się je głównie w przypadku zastojów z nudnościami celem ich przełamania. Wymienić tu można zaleganie
jedzenia w żołądku, czego przyczyną może być m.in, spożycie starego lub złego mięsa dające objawy zatrucia. Chińczycy przełamują tę stagnację w pierwszym rzędzie przez podanie imbiru z gorącą wodą, co powoduje zanik nudności i wymiotów. Gdyby natomiast w tej sytuacji zjeść coś kwaśnego - mogłoby nastąpić pogorszenie, zastój w żołądku uległby wzmocnieniu.
Słony - należy do żywiołu Wody; związany jest z nerkami i pęcherzem moczowym. Zadaniem smaku słonego jest kierowanie wszystkiego w dół. Może być zastosowany do wyeliminowania zaparć wywołanych gorącem (stolec suchy, twardy). Łatwo zauważyć, że w tradycyjnej chińskiej sztuce kulinarnej bardzo mało mówi się o stosowaniu soli, gdyż chińska medycyna uważa, iż zazwyczaj spożywa się jej zbyt. dużo. Nadmiar soli i nadmiar słodyczy oznacza, że te dwa żywioły są ciągle silniejsze niż pozostałe. Jest to współcześnie groźny problem dla naszego zachodniego społeczeństwa. Dlatego należy przyjąć sposób gotowania zgodny ze wszystkimi pięcioma przemianami, powodując ich zrównoważenie w organizmie.
     Systematykę smaków można przedstawić w nawiązaniu do obiegu odżywczego w cyklu pięciu ruchów: drewno - ogień - ziemia - metal - woda - drewno, itd. To niezwykle ważny obieg. Kolejność przedstawienia żywiołów i kierunek przechodzenia od jednego do drugiego symbolizuje właśnie obieg odżywczy. Oznacza to, że każdy poprzedzający ruch ma za zadanie odżywianie ruchu następującego po nim. Tak więc, rozpatrując to z punktu widzenia energetycznego, wątroba i woreczek żółciowy mają za zadanie odżywianie serca i układu krążenia (osierdzia). Te znowu winny odżywiać śledzionę i żołądek, itd.
Podział ze względu na ruch energii
Prześledzić teraz należy ruch energii życiowej czi w powiązaniu z tymi smakami. Mogą tu zachodzić cztery rodzaje ruchu: w dół, w górę, do środka, na zewnątrz.
Ruchy jin
Ruchy jin to przepływy energii w kierunkach z góry w dół i od zewnątrz do środka. Są trzy smaki mogące wytwarzać tego typu ruch w organizmie: słony, kwaśny, gorzki. Te trzy smaki powodują ruch ku dołowi i ruch ku środkowi. Tak więc, gdy u kogoś występuje ruch energii w górę, np. wysokie ciśnienie krwi, mogące wywoływać np. bóle głowy, albo nawet wylew krwi do mózgu - można zastosować leki oraz pożywienie o smaku, który wywołuje ruch w dół. Ktoś inny cierpi na suchy kaszel, co jest również ruchem na zewnątrz -powinien więc uwzględnić w terapii smak poruszający energię w dół i do środka. Jak widać, teoria ta jest bardzo ważna tak w przypadku gotowania jak i w czasie leczenia.
Ruchy jang
Drugą parą są ruchy w górę i na zewnątrz. Zależą one od pozostałych dwóch smaków: słodkiego i ostrego. Tak więc smaki te działają ekspansywnie, rozszerzające od środka na zewnątrz. Zaliczenie ich do ruchów jang oznacza, że dostarczają energię na zewnątrz ciała, na jego powierzchnię. Znaczenie tego jest bardzo proste. Gdy “złapie się” np. przeziębienie, to najlepszą, terapią jest wywołanie potów. W tym celu natęży spożyć coś, co łączy w sobie smak słodki i ostry. Tradycyjne medycyny wszystkich kultur stosują właśnie zioła lub napoje o takim smaku. Nie ma znaczenia, czy będzie to cebula z miodem, czy imbir z miodem, czy też imbir z cynamonem - podstawowa zasada zawsze pozostaje taka sama. To również tłumaczy, dlaczego podczas chłodów należy jeść zupę zawierającą cebulę, czosnek i pory - gdyż będzie to chronić organizm przed przeziębieniem.
     Jednakże gdy choroba jest na zewnątrz (tzn. w zewnętrznych narządach lub na powierzchni ciała), a spożyje się coś o nieodpowiednich do tej sytuacji smakach, np.kwaśnym - ściągającym, to wtedy choroba poruszy się w kierunku np. przewodu pokarmowego. Może to być nawet bardzo niebezpieczne, bo pojedynczy, wydawałoby się nieistotny, błąd dietetyczny potrafi dużo zmienić. Zamiast lekkiej grypy może rozwinąć się grypa jelit. Dlatego oddziaływanie smaków na organizm jest ważne,

       Wszystko co spożywamy można scharakteryzować według przedstawionych właściwości energetycznych czyli ich natury, oraz smaku należącego do jednego z pięciu ruchów. Bywają też zioła czy produkty żywnościowe mające podwójną naturę (np. biały ser: neutralny i ochładzający) albo dwa smaki (np. cynamon: słodki i ostry). Powinniśmy dążyć do zrównoważonego jedzenia opartego głównie na produktach mających naturę ciepłą, ochładzającą i neutralną, a unikać skrajności (natura gorąca i zimna).
Ruch energii w organizmie
     Medycyna chińska zwraca wielką uwagę na energie życiową (czi) stanowiącą podstawę procesów życiowych. Organizm czerpie ją z trzech źródeł: powietrza, pokarmu i z tzw, zapasu przedurodzeniowego - energetycznego daru rodziców otrzymanego od nich w chwili poczęcia. Dwa pierwsze źródła są odnawialne, natomiast trzecie wyczerpuje się stopniowo - gdy go braknie, następuje śmierć. Energia życiowa manifestuje się jako jin lub jang, a te mają również po dwa aspekty. Jin przejawia się poprzez substancję (również określaną terminem jin) i płyny wewnętrzne (ksue). Natomiast jang określają: ciepło (też nazywane jang) i ruch (czi). Niezwykłe osiągnięcie medycyny chińskiej i jej istotny wyróżnik od innych systemów stanowi odkrycie i opisanie tzw. kanałów energetycznych, zwanych też południkami, czyli merydianami. Miało to miejsce około pięć tysięcy lat temu i odtąd wiedza o nich jest ciągle doskonalona i stosowana z wielkim powodzeniem terapeutycznym. Współczesne badania naukowe zaczynają potwierdzać słuszność tej starej teorii, mimo że kanały nie istnieją w tak materialny sposób jak np. żyły czy nerwy. Uważa się, że występują one w tzw. ciele subtelnym (odpowiadającym energetycznemu aspektowi każdej istoty) opisywanym dokładnie m.in. w tradycji jogicznej, a wzmiankowanym także i w niektórych dawnych systemach europejskich. Energia porusza się kanałami związanymi z różnymi narządami i funkcjami ciała. Dlatego też merydiany biorą swe nazwy od tych narządów i czynności, z którymi są najmocniej związane. Chińska wiedza na ten temat jest tak precyzyjna, że można dokładnie określić na co dany produkt po spożyciu będzie oddziaływał i którym kanałem popłynie jego energia. Imbir wpływa w szczególny sposób na merydiany żołądka i jelita grubego. Charakteryzując się ciepłą energią (wen) działa silnie rozgrzewające oraz wywołuje ruch rozpraszający, toteż jest zalecany na niektóre kłopoty z trawieniem (wychłodzony żołądek i zimne jelito grube} oraz w przypadku wilgotnego kaszlu albo przeziębienia. 
    Tak więc znajomość oddziaływania żywności i leków na właściwe kanały energetyczne może doprowadzić sztukę leczenia do wielkiej precyzji i skuteczności wręcz na poziomie akupunkturowym. Znając smak, znamy związane z nim ruchy, oddziaływanie na organizm. Wiedząc, jaki rodzaj energii ma dane zioło lub np. jarzyna oraz na jakie kanały energetyczne oddziałuje, a także znając rodzaj choroby, możemy je z powodzeniem stosować w terapii. Nie potrzeba wtedy dodatkowych badań czy analiz, wiadomo przeciwko czemu stosuje się np. imbir. Wystarczy wiedzieć, że jest ostry, ma rozgrzewającą energię i oddziałuje na jelito grube i żołądek oraz działa rozpraszające, rozszerzająco. Mając poprawną diagnozę (w tym przypadku wychłodzony żołądek i jelito grube) możemy imbir z powodzeniem stosować. Najważniejszą, a zarazem najtrudniejszą sprawą w medycynie chińskiej jest umiejętność diagnozowania, co wymaga kilku lat intensywnych studiów i sporego talentu. Po kilku przyspieszonych kursach lub przeczytaniu paru książek nie staniemy się lekarzami tradycyjnej medycyny chińskiej, choć możemy wyrobić sobie pewne pojęcie na jej temat oraz nauczyć się niektórych prostych metod terapeutycznych.

Emocje
      W medycynie chińskiej silnie podkreśla się wpływ emocji na zdrowie oraz ich związek zjedzeniem. Na przykład osoba o zrównoważonym organizmie, nawet jeśli odżywiałaby się niewłaściwie ale miała zrównoważony umysł, póki nie będzie przeżywała zakłócających emocji, poty taki tryb życia nie wpłynie destrukcyjnie na zdrowie. I odwrotnie - ktoś odżywiający się w sposób najbardziej poprawny, uwzględniający wszystkie reguły następstwa i współoddziaływania pięciu przemian, jin i jang itd., ale owładnięty silnymi emocjami, łatwo może popaść w chorobę. Równie destruktywne może być ciągłe myślenie o właściwym odżywianiu się, obawy w przypadku konieczności zjedzenia czegoś, co uważamy za niezbyt wskazane (np. u kogoś w gościnie) i wyobrażanie sobie jak to nam zaszkodzi albo sztywne, wręcz obsesyjne podporządkowywanie swego życia przyjętej diecie. Medycyna chińska nie zaleca “więziennego rygoru”. O wiele ważniejsza jest zdrowa wyobraźnia i inteligencja oraz elastyczne i spontaniczne podejście do wszystkiego. Wszak celem tak pojętej medycyny jest uczynienie życia pełniejszym i piękniejszym oraz życie w sposób bardziej świadomy.*
    Mam nadzieję, że już wkrótce uda mi się zamieścić tabelę produktów wg 5 przemian, coś nie mogę jej skończyć, chyba muszę przełamać jesienny zastój. Tabele opublikowane w sieci, do których linki podawałam przy okazji swych przepisów roją się od błędów, co niedawno odkryłam: taki dosłowny groch z kapustą tam panuje, bo kapusta zaliczona została do przemiany Ziemi, podobnie jak seler, a są to warzywa należące do Metalu. Dałam nawet znać autorom, ale nikt jeszcze tego nie poprawił, więc nie ma co czekać, tylko muszę zrobić swoje zestawienie. ale jak technicznie tego dokonać w HTML-u? Jeszcze nie wiem. 

Źródła:
Ewa Dobek: "5 przemian w kuchni i w życiu"
Claude Diolosa:" Chiny, kuchnia...., tajemnice medycyny"

poniedziałek, 24 listopada 2014

Czym nakarmić bolące kolana ?


    Niedawno dopadł mnie ból kolana, który dawał się we znaki głównie przy wstawaniu, chodzeniu po schodach, nie był to ból reumatyczny ani urazowy, nic mnie nie ugryzło, chyba:), nadwagi nie mam, a aktywności sportowej ostatnio aż nadto, więc może jakieś nadwyrężenie, więc zaczęłam obawiać się o swą rowerową przyszłość. Dałam więc kolanu odpocząć i zastygłam przed kompem w poszukiwaniu jakiejś wiedzy na ten temat. Ale po paru dniach żadnej poprawy, a w internecie nic sensownego nie znalazłam, mnóstwo sprzecznych informacji, np. że na stawy kolanowe nie ma lekarstwa, że trzeba z tym żyć, z drugiej strony trzeba to leczyć, bo zaniedbanie prowadzi do kalectwa, a leczyć trzeba drakońskimi środkami, które przy okazji rujnują to i owo w  organizmie, bo innych jeszcze nie znaleziono, chcąc mieć zdrowe kolana, musisz więc poświęcić coś innego ze swego zdrowia, o pieniądzach nie wspominając. No cóż, taką medycynę trudnego wyboru mamy w XXI w. i wciąż jest ona  na etapie poszukiwań środków na regenerację np. mazi stawowej. Ja też jestem na tym etapie, też szukam i o dziwo znalazłam,  tym razem nie w internecie, tylko w kuchni i mądrych księgach, sposób prosty i jak dla mnie niezwykle skuteczny. Wyleczyłam się w parę dni, nawet nie pamiętam dokładnie ile trwała kuracja, bo zwyczajnie zapomniałam o swej niedawnej przypadłości, dopiero któryś z domowników mi przypomniał, pytając, jak tam kolano.Także moja koleżanka, uświadomiła mi, że temat kolan jest zaniedbywany,  skarżąc się, że jak kuca, to słychać ją z daleka.
    Skoro mi pomogło, to mam nadzieję, że nie jestem odosobnionym przypadkiem i innym z podobnymi kolanowymi objawami też może pomóc, tym bardziej, że nie zaszkodzi i już spieszę z odsłoną tego cudownego lekarstwa na stawy- a jest to zwyczajny, zwyczajniusieńki pęczak, czyli kasza jęczmienna. Ale po kolei.
    Mimo, że nie znalazłam nic optymistycznego w kwestii leczenia kolan na różnych forach sportowych i medycznych, to jednak chciałam dowiedzieć, co radzi lekarz medycyny konwencjonalnej, zalogowałam się w poradni on line i zadałam ortopedzie takie oto pytanie: " Dużo jeżdżę na rowerze i ostatnio dokucza mi ból jednego kolana (urazu mechanicznego nie doznałam), zrobiłam więc przerwę w jeżdżeniu, ale ból nadal trwa. Jak mogę sobie pomóc? Odpowiedź była krótka i nie bardzo do mnie przemawiała:
"Więcej jeździć na rowerze". Hm...jak tego dokonać, musiałabym wcale z roweru nie schodzić, bo ostatnio robiłam po 30-40 km dziennie:) Wtedy mnie olśniło, przypomniałam sobie, jak miałam chorą rękę, jak ból i drętwienie nadgarstka nie dawły mi spać po nocy i jak ze skierowaniem od lekarza rodzinnego trafiłam do ortopedy. Czekałam w dłuugiej kolejce i jak mniej więcej po godzinie weszłam do gabinetu, tak po ok. 10 minutach z niego wyszłam. Lekarz stwierdził u mnie zespół cieśni nadgarstka i że na obecną chwilę nie można mi pomóc, bo jestem za młoda na operację, a innego sposobu na tę przypadłość nie ma, zresztą operacja to tylko doraźne rozwiązanie problemu, bo po jakimś czasie u większości zoperowanych pacjentów problem ucisku nerwów przez mięśnie przedramienia powraca. Mogę oczywiście skorzystać z rehabilitacji (naświetlań itp.), ale do takich darmowych zabiegów są miesięczne kolejki, lepiej, abym zapłaciła gdzieś prywatnie, ale tu też, po rehabilitacji, nie ma co liczyć na jakąś specjalną poprawę. Ogólnie więc ortopeda zalecił, bym nic nie robiła:) A konkretnie: jak najrzadziej używała tej chorej ręki. No masochistką nie jestem i gdzieś tam nawet nieśmiało przeczuwałam, że jak boli, to lepiej oszczędzać tę dłoń i to jedyną prawą jaką mam.  Lekarz w bezradnym geście rozłożył ręce, dając tym samym do zrozumienia, że czas mej wizyty dobiegł końca, a ja, pomna jego zaleceń, nie podałam mu ręki na pożegnanie. 
    Nasza pamięć jest ułomna, przypominamy sobie dopiero, gdy boli: historia z ręką poszłaby w zapomnienie, gdyby nie noga, ale mam nadzieję, że ta ostatnia też już nie da o osobie znać. Rękę mam już zupełnie zdrową, ale o tym, jak ją wyleczyłam, napiszę w osobnym wpisie w razie zainteresowania. Zanim przypomniałam sobie moje doświadczenia z ortopedami i wróciłam do zgłębiania medycyny naturalnej, głównie TMC (Tradycyjnej Medycyny Chińskiej), przebrnęłam przez pesymistyczne wieści naszej medycyny konwencjonalnej, które przytoczę tutaj dla porównania i z nadzieją, że unikniecie podobnych chorych sugestii. Na stroniehttp://lionfitness.pl/artykuly,24,co-robic-a-czego-nie-gdy-boli-kolano,1175.chtm, czytamy:
"Najczęstszym chronicznym bólem kolan jest ból spowodowany zniszczeniem chrząstki stawowej. Wtedy kości, pozbawione gładkiej powierzchni chrząstki, trą o siebie dając dokuczliwe dolegliwości. Niestety nie ma sposobu na to, by spowodować regenerację chrząstki stawowej(...)" 
   Na innej stronie sposób jest, oczywiście promuje się tu lek i, jak zwykle przy tego typu artykułach sponsorowanych, lepiej przemilczeć jego skuteczność, a jak już trzeba wspomnieć o skutkach ubocznych, to najlepiej w taki oto nieznaczny sposób:

"Glukozamina może powodować nieznaczne problemy ze strony układu pokarmowego - biegunkę lub wręcz przeciwnie, podniesienie poziomu cukru, cholesterolu i trójglicerydów. Badanie NIH Glucosamine/Chondroitin Arthritis Intervention Trail wykazało, że glukozamina z chondroityną są skuteczniejsze w przypadku silnego bólu. W przypadku łagodnych dolegliwości skuteczność była porównywalna z placebo".
http://www.runners-world.pl/zdrowie/Cudowny-lek-na-bol-kolan,4580,2


Wszędzie roi się się od efektów placebo, dalej można dowiedzieć się:

"W Polsce preparaty z glukozaminą oraz mieszanki glukozaminy z chondroityną można kupić bez recepty nie tylko w aptekach, ale również w sklepach z odżywkami i suplementami. Wybieraj te sygnowane marką firmy, którą już znasz lub którą Ci ktoś polecił (...)
Pamiętaj, że efekty nie przyjdą natychmiast. Musisz poczekać dwa, trzy miesiące, by je zauważyć, więc nie zniechęcaj się już po tygodniu, jeśli ból nie przejdzie. "

Taak, nie zniechęcaj się kliencie o bardzo małym rozumku, tylko czekaj dalej, następnych parę tygodni i nadal kupuj, bo przecież za placebo do sądu nas nie pozwiesz.Gdyby to tylko było placebo, to pół biedy! Ale na efekty, również te uboczne, też trzeba poczekać, czasem więcej niż kilka tygodni. Jeśli chodzi o kaszę jęczmienną, to trudno o efekt placebo, jeśli na kolana nie pomoże, to dla reszty organizmu nie będzie obojętna, zawsze ma dobroczynny wpływ. Choć oczywiście mam nadzieję, że pomoże wam na stawy kolanowe, podobnie, jak mnie.
 Co więc takiego ma ta kasza jęczmienna? 
   Pęczak jest najmniej przetworzoną kaszą, bo otrzymaną z całych, nie pokruszonych ziaren jęczmienia, po jego  pokruszeniu produkuje się kaszę perłową,która jest już nieco mniej lepka po ugotowaniu. A własnie owa kleistość tej kaszy, lepkość daje naszym stawom poślizg.
   W kaszy jęczmiennej, oprócz witamin, znajdziemy ponadto wiele cennych składników mineralnych. Przede wszystkim, spośród innych kasz zawiera ona najwięcej wapnia. Jest to niezbędny materiał budulcowy naszych kości i szkliwa. Pęczak pobudza pracę nerek, wzmacnia kolana i lędźwie.*
  Ponadto odnajdziemy w niej także sporo cynku, potasu oraz żelaza (którego niedobór może prowadzić np. do niedokrwistości, spadku sprawności fizycznej czy przemęczenia). Wiem, że na stawy i kości dobra jest również żelatyna, ale chyba nie ta w proszku, nie wiem, jak wygląda produkcja tej sprzedawanej w sklepach i chyba nie chcę wiedzieć, zwierząt w  pożywieniu staram się unikać. Natomiast pęczak lubię i zadział na mój staw kolanowy piorunująco. Jadłam tę kaszę przez trzy dni z rzędu i zapomniałam, kiedy przeszedł mi ból w jednym kolanie, a w drugim przestało strzykać. Roweru też sobie nie ograniczam.
   Należy  dodać, że Tradycyjna Medycyna Chińska, która jest matką naturalnych orientalnych terapii, traktuje człowieka holistycznie, jako całość, jako mikrokosmos. Nie leczy się w TMC niedomagań ręki, nogi czy ogólnie kości i stawów, bo to są objawy wskazujące na inny, głębszy problem. W tym konkretnym moim przypadku przyczyną kostnych problemów były  nerki. To tradycyjne chińskie podejście wbrew pozorom nie różni się zbytnio od poglądów stojących u początku naszej medycyny. Już Hipokrates- ojciec medycyny zachodniej- uważał, że człowiek pozostaje w ścisłym związku ze swym środowiskiem i że należy leczyć chorego, a nie konkretną chorobę. Nasza medycyna zachodnia skupia się na leczeniu skutków, patrzy na człowieka fragmentarycznie, a dokładniej wycinkowo, bo eliminuje się schorzenia za pomocą skalpela lub oferuje doraźną pomoc w postaci tabletki. Dlatego, gdy zaczęłam leczyć swe kolano, zaopatrzona w e-booki z zakresu medycyny naturalnej, zobaczyłam wyraźnie, jak różne symptomy u mnie występujące zaczęły układać się - nomen omen- w całość, różne objawowy prowadziły do jednego źródławszystko wskazywało, że źródłem problemu są nerki, przy tym nie odczuwałam ze strony nerek żadnych niepokojących objawów, ale pewnie odczułabym po jakimś czasie, w następnej, po bólu kolana, kolejności. Po prostu zgodnie z wyczytanymi wskazaniami zaczęłam również o nie dbać.
    Pęczak pomógł mi bardzo i polecam tę kaszę wszystkim mającym problemy ze stawami, ale ponadto proponuję zwrócić uwagę na nerki, by zapobiegać podobnym schorzeniom. Należy dobrać odpowiednie, ogrzewające, pokarmy i generalnie trzymać się ciepło, bo nerki to jedyny organ, którego nie da się przegrzać! 
 Oprócz dolegliwości kostnych do nerek powinny nas skierować problemy z pęcherzem - to wiadomo, z uszami- to mniej wiadomo lub włosami, o czym już mało kto wie. Taka z pozoru błaha sprawa, jak wypadające w dużych ilościach włosy może świadczyć o złej kondycji nerek. Ja o tym nie wiedziałam i ten syndrom zupełnie zignorowałam, bo włosów na swej głowie zawsze miałam pod dostatkiem. I jak zaczęłam codziennie garściami zbierać je z ubrań, z podłogi, jak rura od odkurzacza się zapchała, to jakoś się tym specjalnie nie przejęłam, tłumaczyłam sobie to zmianą pory roku, bo skoro mój kot tak ma na zimę, to czemu ja nie mogę. Dopiero jak postudiowałam trochę TMC to obraz dywanu z mych włosów dopełnił całokształt objawów składających sie na diagnozę: Nerki i to pisane dużą literą, gdyż nie chodzi tylko o ten narząd ciała z czysto biologicznego punktu widzenia.  W Tradycyjnej Medycynie Chińskiej pisane dużą literą: Nerki, Wątroba, Śledziona,Trzustka to najważniejsze organy, które mają również szerszy aspekt niż tylko materialny, rozprowadzają bowiem energię, są ośrodkami meridianów, są to tzw. centra energetyczne organizmu i tu zaczyna się nowy olbrzymi temat, którego nie zdołam przybliżyć. Zainteresowanym TMC na początek polecałabym książkę "Odżywianie dla zdrowia" Paul`a Pitchforda lub Claude Diolosa: „Chiny,kuchnia...., tajemnice medycyny".
Źródła:
http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/medycyna-niekonwencjonalna/medycyna-chinska