czwartek, 9 października 2014

Z pamiętnika wiedźmy liposomującej... Kilka porad

                                                         Liposomowanie witaminy C

      Liposomuję sobie, a co! Witaminkę C  w warunkach domowych dzięki cudownej witrynie: Akademii Witalności. Na początku szło mi marnie, lecz nie traciłam cierpliwości, jako że  doświadczyłam  już wcześniej mocy C wit. I jeżeli ma być ona użyta nie tylko do walki ze zwykłym przeziębieniem czy grypą,  to należy zakasać rękawy i działać. Bardzo pomocne instrukcje autorki Akademii nie są jednak wolne od błędów i dlatego się trochę namęczyłam zanim prawidłowo ukręciłam swą miksturę. Początkowo winą obarczałam lecytynę, bo mogą być różne, "wzbogacane" dodatkami, nawet  od tego samego producenta. Zmagałam się ze swą zbyt gęstą i zbyt pieniącą się zawiesiną metodą prób i błędów. Mikstury w kotle stygły i mieszać trza  było, a tu znikąd pomocy. W końcu pogooglowałam do źródeł, trafiłam na anglojęzyczne strony i odkryłam jedną z przyczyn swoich niepowodzeń. Za wysoka temperatura wody, w której moczona jest lecytyna. W przepisie na wersję forte wit. C, który zaczerpnęłam z Akademii, podane jest, by moczyć ją w tem. ok. 70 st.C, ja  przezornie moczyłam w 60 st., a to i tak za dużo. Bo z lecytyną trzeba jak z jajkiem (dokładniej - z żółtkiem) i moczymy ją w tem. do 40 st. C. No nikt przecież nie jest nieomylny. Po pozostałe wskazówki i proporcje składników odnośnie liposomowania wit. C można, a nawet trzeba, sięgnąć do Akademii Witalności, bo próżno szukać w sieci takich wyczerpujących informacji. Toteż słów dziękczynnych dla Pani Marleny, która otworzyła oczy sporej rzeszy ludzi i zainspirowała mnie do dalszych poszukiwań - nigdy dosyć. Olbrzymia wiedza, którą się dzieli, owa Rzeczniczka Praw Przewlekle Zdrowych, wyłożona jest w tak konkretny, przystępny sposób, że nic dodać nic ująć, więc jeśli ktoś nie jest jeszcze zorientowany, o  co chodzi z tą Wit. C, szczególnie liposomowaną  - to odsyłam do Akademii Tutaj . A ja mam jedynie trochę praktycznych porad dla obeznanych w tym temacie , przede wszystkim dla osób już liposomujących w domowym zaciszu. A może ktoś zechce  podzielić się swymi sugestiami ? Bardzo zapraszam.
                                         
                                   Narzędzia pracy nowoczesnej wiedźmy liposomującej

         Podstawowa rzecz, to wiadomo - kociołek, w którym mieszamy miksturę i tworzymy liposomy. Moja myjka ultradźwiękowa ma 43 kHz USG i całkiem nieźle sobie radzi, trzyminutowe cykle pracy powtarzam bez przerw i jeszcze się nie przegrzała, a kupiłam ją na allegro za ok. 50 zł. Gdy liposomowałam na bazie lecytyny słonecznikowej, to wystarczyły 3 cykle i wszystko było idealnie. Na lecytynie sojowej, która wychodziła mi gęstsza, już nie było tak szybko, ale o tym napiszę poniżej. Jenak nie polecam tej myjki osobom liposomujących dla licznej rodziny, ma małą pojemność (300 ml). 
Jako nowoczesna wiedźma mam jeszcze jeden kociołek, Speedcooka, w którym odważam medykamenty i miksuję lecytynę, kontrolując jednocześnie jej temperaturę. Metody z rozpuszczaniem lecytyny poprzez wstrząsanie jej w zakręconym słoiku nie polecam, chyba że mamy pod ręką jakiegoś osiłka ćwiczącego bicepsy, ale musi on osiągnąć przynajmniej 3000 obrotów na minutę i utrzymać to tempo przez jakieś pół godziny, albo i dłużej, do pozbycia się grudek w słoiku . Lepiej więc za pomocą jakiegoś  ubijacza, choćby do mleczka.W urządzeniach typu speedcook, thermomix mieszanie lecytyny do gładkiej konsystencji (jak kogel-mogel) trwa ok. minuty. Gdy lecytyna jest gotowa dodaję do niej rozpuszczoną wcześniej wit. C i miksuję obie zawiesiny, jakieś 30 sekund. Ale uwaga, chodzi  o to, by mikstura nie miała kontaktu z metalem  (a we wspomnianych urządzeniach kielichy, jak i noże, są ze stali chirurgicznej ), z tego względu pamiętamy, by nie mieć pod ręką żadnych sztućców, chyba że srebrne.  Łyżki i widelce z napisem nierdzewne są nierdzewne tylko z nazwy, co szybko okazuje się po myciu w zmywarce, a nawet jeśli nie mają odprysków, nalotów, to nie ryzykujemy.
           Gdy już lecytyna moczy się w kielichu naczynia miksującego (jak na zdjęciu obok), przystępuję do rozpuszczania Wit. C w destylowanej wodzie w tem. do 50 st. Robię wersję forte i nie jest to łatwe zadanie. Musimy bardzo długo mieszać,  nim 100 gram krystalicznej Wit. C rozpuści się w 220 ml ciepłej wody. Trzeba uważać na temperaturę, by nie zniszczyć witaminy. Podczas mieszania woda szybko stygnie i jest coraz trudniej z rozpuszczalnością. Na początku, gdy woda ma ok. 49 st., upłynniam  jakieś 30 procent krystalicznej wit. C, potem najlepiej włożyć kubek/ garnuszek do drugiego, większego naczynia z wodą podgrzaną do ok. 52 st., by oddała trochę temperatury naszej cieczy. Wiadomo, że ilość wody o odpowiedniej temperaturze w większym naczyniu ogrzewającym mniejsze naczynie z witaminą ma znaczenie dla wyrównania temperatur, ale zawsze byłam kiepska z fizyki i nie wiem, jak to obliczyć. Toteż w naczyniu z kąpielą wodną  cały czas trzymam termometr, ale nie za bardzo mogę nim sprawdzić, czy moja witamina osiągnęła pożądaną do rozpuszczania temperaturę: 48/49 st. C,  bo termometr jest metalowy.
Rozpuszczanie takich proporcji wody i krystalicznej wit. C trwa u mnie ok. 35 minut przy ciągłym mieszaniu. Aby przyspieszyć nieco ten proces, wpadłam na jeszcze inny pomysł, zapewne śmieszny dla fizyków, ale mnie daje wrażenie, że rozpuszczanie przebiega szybciej:) Mianowicie podczas odmierzania składników od razu dzielę proszek Wit. C  na dwie równe porcje i zalewam również dwoma równymi ilościami wody i na początku mieszam na dwie ręce w dwóch szklankach jednocześnie. 


        Ma to jedną niepodważalną zaletę: jednoczesne używanie obu rąk do mieszania świetnie synchronizuje nasze półkule mózgu, więc już samo mieszanie witaminy C może być dla nas korzystne :)

                                                 O "niełatwej lecytynie"
       Zaopatruję się w lecytynę w proszku w internetowych sklepach, ostatnio w Vitallinea i najczęściej jest ona dystrybuowana ze Słowacji. Najlepsza wg mnie jest słonecznikowa, niestety  droższa, bo 150 g kosztuje  z wysyłką  ok 43 zł. Są jeszcze lecytyny w granulkach i płynie, ale nie mam z nimi doświadczenia. Przy zakupie trzeba dokładnie przyjrzeć się składowi, bo zdarza się, że w opisie figuruje: "czysta lecytyna", a gdzieś drobnym druczkiem mamy informację, że nie jest to produkt dla osób na diecie bezglutenowej, bo zawiera niewielkie ilości mąki pszennej. Taką z dodatkami, nawet aromatami, możemy użyć jedynie do ciast, zamiast żółtek. Ostatnio mój zachłanny mąż zamówił 2,5 kg lecytyny sojowej bez niespodziewanych dodatków w dobrej cenie, byśmy mieli zapas na zimę:). Opakowanie nie było zbyt szczelne, a lecytyna jest bardzo higroskopijna, więc szybko poupychałam zawartość do litrowych słoi i nie wiem, czy właśnie z tego powodu po rozpuszczeniu jest ona nieco gęstsza, niż te, które testowałam wcześniej. Jedyny jej atut, to to, że szybko się rozpuszcza i nie ma nawet małych grudek. Ale w myjce ultradźwiękowej mieszałam kilkadziesiąt minut, by pozbyć się pianki. Pomyślałam optymistycznie, że może taka jej uroda i po mniej więcej godzinie odpuściłam sobie dalsze otulanie cząsteczek wit. C lipidami. Niech teraz otulają się same. Jeśli ktoś chce więcej  dowiedzieć się,  jak przebiega ten piękny proces otulania, to TU 

                                              Buforowanie i kalibracja, czyli chwila prawdy:)

       Ile procent cząsteczek wit. C udało mi  się otoczyć lipidową otoczką, nie wiem, ale chyba sporo. Niektórzy radzą, by po sonifikacji witaminę włożyć na jakiś czas do lodówki i potem jeszcze raz potraktować ją myjką ultradżwiękową i to taką, która ogrzewa do 42 st. C ( i tak nawet parę razy), ponoć taka zmiana temperatur jest bardzo korzystna, likwiduje nadmiar pianki (zainteresowanym polecam podlinkowane niżej dokumenty). Ową pianką nie powinniśmy się aż tak przejmować, niektórzy bardziej doświadczeni radzą, by ją zdjąć. Ale co innego, gdy przeprowadzamy test - buforowanie z użyciem roztworu sody oczyszczonej  (ćwierć łyżeczki sody oczyszczonej na dwie łyżki wody). Wówczas do połowy napełniamy szklankę naszą zawiesiną z witaminą C i delikatnie mieszając, wlewamy do niej roztwór sody. A potem z zapartym tchem śledzimy wynik testu, czyli mierzymy wysokość piany. Mniejsza lub równa 1 cm to bardzo dobry wynik (oznacza, że ok. 70-80 % cząsteczek się zliposomowało). Jeśli piana jest wysoka, u mnie to raz nawet kipiało, to powtarzamy liposomowanie, Wlewamy do myjki oczywiście tę niezbuforowaną resztę i sonifikujemy. Zbuforowaną witaminę, czyli askrobinian sodu, mimo niepomyślnego testu, też pijemy i to z powodzeniem, może mniej ma zliposomowanych cząsteczek, ale ma bardziej zasadowy odczyn (istotne u osób z problemami żołądkowymi).
           Jest jeszcze jeden test, który powinniśmy wykonać, szczególnie jeżeli zamierzamy przez dłuższy czas przyjmować duże dawki walcząc z jakąś określoną zarazą. Tu w roli królika doświadczalnego wystąpił mój mąż, który mimo wysokiej piany w mej zbuforowanej miksturze, postanowił się skalibrować J- czyli przyjmować mega dawki, by określić, ile organizm w ciągu doby może przyjąć wit.C aż do nasycenia, czyli odpowiedzi jelitowej. Pierwszego dnia wziął 50 gr i nic (żyje jeszcze:) odpowiedzi jelitowej nie było, czyli w toalecie nie wylądował. Gdyby się nie zliposomowało, odpowiedź jelitowa po takiej dawce byłaby raczej nieuchronna.  Owej odpowiedzi doczekał się dopiero kolejnego dnia przyjmując niemal 100 gram wit. C, czyli wypijając w ciągu kilkunastu godzin pół litra mikstury. W praktyce wyglądało to tak, że nie rozstawał się z timerem, który dzwonił co piętnaście minut, przypominając o kolejnej dawce. Bowiem im częściej i mniejsze porcje, tym lepiej dla wchłanialności.  Stad wnioskuję, że jeśli mamy czystą lecytynę i rzetelnie rozpuszczoną witaminę i nie dopuścimy do kontaktu mikstury z metalem, a długo traktujemy ją myjką ultradźwiękową (minimum 45 minut, ale nie musimy już mieszać), to nie powinniśmy się zbytnio przejmować buforowaniem. Jeśli pianka, która się tworzy w wanience w trakcie sonifikacji, nie zniknie do końca, to można ją zebrać, bo ważne jest, by ciecz która się pod nią znajduje, była wyraźnie ciemniejszego koloru i nie miała jasnych pęcherzyków.Wiadomo, każdy organizm ma inną tolerancję jelitową i inne zapotrzebowanie na wit. C. 
-----------------------------------------------------------------------
Żródła:
http://www.qualityliposomalc.com/styled-3/index.html