czwartek, 26 stycznia 2017

Jeśli nie Gambia, to co?

      Najtrudniej jest wstać, oderwać się od swej złudnej strefy komfortu i postawić ten pierwszy krok na drodze do swych marzeń. A potem wszystko się samo pięknie toczy niekoniecznie zgodnie z naszymi skrupulatnymi planami, a raczej wręcz na przekór im, ale za to pięknie:) Wciąż wydawało nam się, że nasza droga do Afryki jest za droga (o Azji nawet nie śmieliśmy myśleć), odkładaliśmy te nasze marzenia o dalekich podróżach na potem. Aż tu trafiła się całkiem przyzwoita cena wycieczki objazdowej po Gambii i Senegalu. Nasza  radość zaczęła być wprost proporcjonalna do ilości rzeczy gromadzonych na wyjazd, szczególnie drobiazgów na prezenty dla dzieci, które sukcesywnie wrzucaliśmy do kartonu z napisem: "Gambia szkoła".Gdy ta radość zaczęła nas rozpierać poinformowałam rodzinę o naszych planach, jak zwykle nie podzielano naszego entuzjazmu, wysłuchawszy litanii przestróg:
jak to strasznie jest w tych "dzikich" krajach, jak to jesteśmy nieodpowiedzialni - zabrałam się entuzjastycznie do odkurzenia walizek i rozważania profilaktyki antymalarycznej: malarone czy doksycylina, a może wit. C wystarczy? I wówczas nastąpiło BUM. Wszystkie wycieczki do Gambii odwołane, turyści, którzy są już w Gambii, koczują na lotnisku, by wrócić. Były prezydent, przegrał wybory i nie chce oddać stołka, ogłosił sobie stan wojenny, wojska senegalskie zaczęły się szykować do obrony gambijskiej demokracji, ONZ też. Na drugi dzień dyktator oddał grzecznie stołek. I koniec, cisza. Zdesperowani postanowiliśmy lecieć na własną rękę. Dzwonię do biura z nadzieją, że może chociaż czartery wznowią, ale nic nie wiadomo, kiedy, czy w ogóle. Jednak moje przygnębienie nie trwało długo (porozpaczałam sobie dzionek cały;), a na drugi mnie olśniło. Bowiem, jak się podejmie decyzję o podróży, to się w tej podróży już jest i tylko nie należy zbytnio przywiązywać się do kierunku. Ot cała filozofia pożegnania z Afryką. Trzeba  tylko przepakować bagaże. Postanowiliśmy na dobre pożegnać się z walizkami i zorganizować wyprawę bez biur, z plecakami.
Ale najpierw chciałabym odkurzyć swego bloga i zupełnie zmienić jego kierunek na podróżniczy, muszę spakować do jednej zakładki leki z bożej apteki, receptury na mikstury i kulinarne dopalacze oraz swe rękodzieło. Bowiem potrzeba tu przestrzeni... dosyć późno odkryliśmy z Art-kiem swą misję- po całym świecie, za niewielkie pieniądze, na stare lata, można! Ogranicza nas tylko czas, praca stacjonarna w kraju. A kartonik dla dzieci ma już napis: Sumatra

Tak więc tym razem kierunek Indonezja- Sumatra i może Jawa, a przy sprzyjających okolicznościach Perth w Australii, bo być tak blisko i nie zobaczyć krzyża południa- rozmarzył się Art - bookujący już drugą dobę loty, bo wciąż wynajduje tańsze oferty lub dogodniejsze czasowo. Bardzo wciągające zajęcie, jak na giełdzie. Na temat szukania wiemy już chyba wszystko. Póki co trwa o pakowanie, ale muszę uważać, by nie popaść w zbytni zachwyt, bo znów kierunek nie wypali. A jako filolog już zaczęłam zachwycać się językiem indonezyjskim- bardzo radosnym i prostym, o czym wkrótce.
      
 Na razie