czwartek, 16 października 2014

GOOGLUJCIE A ZNAJDZIECIE – jak głosi starożytne porzekadło


      Z reguły mam tak, że gdy szukam czegoś w Internecie, np. lecytyny sojowej (to dla pamięci), promocji książkowych, sposobów na wyczyszczenie zlewu kamiennego, bądź  dręczącego mnie ostatnio pytania: co zrobić, by cisto kruche było mniej kruche, to znajduję po drodze wiele innych ciekawych rzeczy i już zapominam, czego szukałam na wstępie, i po chwili - zamiast śledzić wyniki wyszukiwania dla hasła: czyszczenie granitowych zlewów, pochłonięta jestem lekturą o dyni Hokkaido i to z poczuciem, że w końcu znalazłam to, czego szukałam, choć nawet się nie wysiliłam, by sprecyzować wcześniej w przeglądarce jakieś hasło na ów interesujący mnie właśnie temat. Od dyni Hokkaido do czyszczenia zlewu droga wcale nie jest prosta, wbrew pozorom. Dynią zlewu nie wyczyszczę, a brudząca ona wcale nie jest. Po prostu jest tak, że to rzeczy znajdują mnie. Parafrazując  P. Coelho: „To, czego szukamy, znajduje się zawsze w zasięgu naszego wzroku, wystarczy uważnie i w skupieniu rozglądać się wokół ”. No i rozglądam się, czasem za bardzo, ale przekonałam się o tym, że nie należy twardo upierać się przy swych wcześniejszych celach,  tylko swobodnie i z należytą uprzejmością pożegnać powracającą myśl np. o czyszczeniu zlewu na rzecz np. sposobów wiązania węzłów marynarskich, by z kolei odkryć dynie Hokkaido i cudowne „Tu i teraz”, które ona wywołuje. Nieuświadomiona jestem czego tak naprawdę szukam i nie szkodzi, ważne, że znajduję COŚ, bardziej chyba potrzebnego, bo z brudnym zlewem łatwiej żyć, gdy się ma dynię Hokkaido - najlepsza pieczona z ziołami i czosnkiem.  Słowem, jak mówił poeta w piosence: "Gdy człek ma dynię, to nie zginie"*. I naprawdę coś w tym jest, a szczególnie jeśli chodzi o tę Hokkaido, o niesamowitych właściwościach i smaku. Kiedyś  dynie służyły mi głównie do rzeźbienia w nich na halloween, a smakowały jedynie na surowo, po ugotowaniu były mdłe i - w przeciwieństwie do dyniowej głowy z zapaloną świeczką - bez wyrazu.  Hokkaido zjada się ze skórą, upiekłam ją wg jakiegoś wygooglowanego przepisu, przerabiając go na 5 przemian, i gdy spróbowałam, to oniemiałam.Wiem, powinnam stworzyć własny wiersz, nawet pieśń o niej, a już na pewno  osobnego posta i wkrótce to zrobię.
          A póki co, chciałam zamieścić swój przepis na pyszne racuszki drożdżowe z jabłkiem lub serem, oczywiście wg 5 przemian. Obydwie wersje powstały z braku w internecie interesujących mnie przepisów, no może słabo szukałam, ale za to wiem już jak wyczyścić zlew:) Skupiłam się na idei takich placków, które nie zawierają proszku do pieczenia lub sody, bo bardzo nie lubię i wyczuwam najmniejszą ich ilość. Natomiast lubię drożdże, lecz z kolei przepisy na te drożdżowe nie miały nadzienia. Poeksperymentowałam więc najpierw z jabłkiem i się udało: duże kawałki jabłka w puszystym cieście podane z syropem klonowym dawały taki aromat, że odciągnęły domowych łasuchów od komputera i zanim się obejrzałam, by zrobić jakąś fotkę, to wszystko zniknęło. Na drugi dzień uległam prośbom i też zrobiłam racuchy, ale z serem i też z dużymi kawałkami w środku ciasta. Takie serniczki z patelni to fajna sprawa. Co do zdjęcia, to znów nie wykazałam się refleksem, zrobiłam w biegu jedno skromniutkie, udało mi się uwiecznić jedynego, ostatniego racuszka.

Racuchy drożdżowe z jabłkami/serem
wg 5 przemian

Zaczynamy od zaczynu: 20 g drożdży rozpuszczamy w 1/4 szklanki letniego mleku z łyżeczką cukru i posypujemy płaską łyżeczką mąki. Odstawiamy pod przykryciem na 10 min (a nawet krócej, by za bardzo nie wyrósł).

Litery symbolizują: D- przemiana drzewa, smak kwaśny, O - p. ognia, smak gorzki, Z- p. ziemi, smak słodki, M- p. metalu, smak ostry, W- p. wody, smak słony.

SKŁADNIKI NA CIASTO :                                                                      NADZIENIE:
                                         
D: Kefir - 200 ml                                                                              D: jabłka średniej wielkości  3 szt.
D: pełnoziarnista mąka pszenna - 230 g (1 1/2 szklanki)                                   lub
O: Kurkuma - 1 płaska łyżeczka
Z: jajka - 2 szt.                                                                                  D: biały ser ok. 150 g
Z: cukier trzcinowy - 4 łyżki
Z:  zaczyn z 20 g drożdży                                                             Do posypania/polania:
M; kardamon/ imbir 1/4 łyżeczki                                           uprażony sezam, najlepiej czarny (Z);
W: szczypta soli                                                                          syrop (ja miałam klonowy) (Z)              

Składniki na ciasto wkładamy w podanej kolejności do naczynia miksującego lub miski. Przy dodawaniu kolejnych składników zamieszać. Mieszamy wszystko do jednolitej masy, jeśli maszynowo, to na niedużych obrotach. Ciasto ma mieć konsystencję gęstej śmietany, gęstsze niż naleśnikowe. Jeśli wydaje się nam za gęste, że łyżka prawie stoi (są różne kefiry), to dodajemy trochę mleka, najlepiej roślinnego Trzeba mieć na uwadze, że ono trochę wyrośnie i zgęstnieje po dodaniu jabłek lub sera, dlatego lepiej wsypywać nadzienie partiami, nie wszystko na raz.

Do naczynia z wyrobionym ciastem wrzucamy jabłka pokrojone w drobną kosteczkę lub ser pokruszony na duże kawałki i delikatnie mieszamy, by zatopić je w cieście. Rozgrzewamy na patelni 4-5 łyżek oleju (najlepiej ryżowego lub kokosowego) nakładamy chochelką niewielkie porcyjki ciasta, bo racuchy wyrosną i smażymy z dwóch stron.

         Najlepsze są ciepłe, polane syropem klonowym i posypane czarnym sezamem.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz