Mój blog jest wielki, a ja malutka |
Moi Drodzy, powoli zmieniam nazwę, bo dość
mam już Zakątków i takich tam prądków, które zaczynają trącić bezprzewodową myszką, więc może będzie jeszcze radośniej;)
mam już Zakątków i takich tam prądków, które zaczynają trącić bezprzewodową myszką, więc może będzie jeszcze radośniej;)
Jednak zanim przemianuję Radosny zakątek na
Wierzę w Bloga swego, to się wytłumaczę i
spytam Was o zdanie.
Wierzę w Bloga swego, to się wytłumaczę i
spytam Was o zdanie.
Moim wiernym Czytelnikom należy się rzetelne wyjaśnienie, skąd ta nazwa i dlaczego stałam się taka wierząca. Po prostu, zwyczajnie zstąpiła na mnie łaska, zobaczyłam, że wiara czyni cuda, że jak sobie napiszę, tak mam, jak amen w pacierzu.
Taka deklaracja wiary w tytule bloga może być niebezpieczna, na co zwrócił mi uwagę mój Pan Art, bo mając reklamy kontekstowe muszę się liczyć z tym, że na pasku bocznym zaczną mi się pojawiać zdjęcia czapek kardynalskich, targi dewocjonaliów, a jeszcze nie daj Boże berety moherowe, a już mogę być pewna, że przy mym wpisie pt. "Czym nakarmić bolące kolana" znajdzie się reklama konfesjonałów:) No i jak ten dylemat rozwiązać? Nie żebym miała coś przeciwko czapkom kardynalskim czy konfesjonałom, zacna to i sprawiedliwa byłaby reklama, lepsza niż te do tej pory, ale co do moheru, to mam uczulenie na tę włóczkę, a tym bardziej dzianinę naczerepną z niej wykonaną. Nie wiem, co zrobić z tymi nazwami, czy zostawić czy zmienić, by mój blog nie kojarzył się np. z folklorem ludowym?
Druga rzecz, której się obawiam, jak każdy bloger, to konsekwencji, jakie zmiana nazwy niesie dla mej widoczności w wyszukiwarkach, czy znajdą mnie moi czytelnicy. Mój Art wytłumaczył mi, że przecież adresu URL nie zmieniam i tych paru czytelników na pewno mnie znajdzie, a zresztą - pocieszał- że zawsze mogę do nich zadzwonić;)) To się nazywa pesymizm! Więc Kochani, zacznijcie zostawiać mi swój telefon, a ja rozejrzę się za jakimś darmowym abonamentem. Tak więc będąc początkującą blogerką, napisał raz do mnię pacjent, a raczej Czytelnik, i zaraz potem znikł, nie zdążywszy nawet powiedzieć, co mu dolega;) Jestem bardzo początkującą, jeśli chodzi o html, a też niewiele wiem o pozycjonowaniu w googlach i o robotach. Toteż, gdy razu pewnego ten dylemat spędzał mi sen z powiek, postanowiłam niezwłocznie obudzić mego Art, druga w nocy była, i mówię mu, że martwię się o roboty, czy po zmianie nazwy będą mi one poprawnie funkcjonować. A on wymamrotał sennie, bym nie czytała po nocach Bajek Lema, skoro potem boję się zasnąć, a gdy bardziej oprzytomniał, stwierdził, że chyba całkiem mi odbiło, że rozumie mą troskę o czytelników, ale o roboty?! Że za dużo "Cyberiady" się w dzieciństwie naczytałam i teraz łykam wszystko jak świeże bułeczki. I rzeczywiście, zorientowałam się, że ukradkiem łykałam, swą świeżą, upieczoną z wieczora, bułeczkę drożdżową z nadzieniem różanym. Coś pysznego, bo jak intensywnie w nocy myślę, to się głodna robię, niebawem podam przepis. No i co ja na to poradzę, że taka drobiazgowa jestem i chcę wszystko wiedzieć od podstaw, np.: jak to jest z tym wysyłaniem pingów, jak naprawić błędy robota i dlaczego one robią tyle błędów i potem każą się naprawiać i dlaczego akurat ja mam to robić, czy one same nie mogą się ze sobą dogadać, by wzajemnie pomóc jeden drugiemu? Zero solidarności. Przecież ja w ogóle ich nie rozumiem. dostaję od nich różne dziwne komunikaty, często sprzeczne. No i skąd wiadomo, kto za tym wszystkim stoi, kiedy mam do czynienia z człowiekiem, a kiedy z robotem? No do kogo mam się zwrócić? Apeluję do was moi Drodzy Czytelnicy, pomóżcie mi w tej kwestii. Z góry bardzo dziękuję, żeście tutaj przyszli i zaraz nie wyszli.
Autorka ostrzega, że wkrótce tu wróci, by sprawdzić, co się dzieje i zaprowadzi porządek, zwyczajowo rozbuduje treść konkretnymi przykładami lub napisze na nowo i wywali to i owo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz